Na przedmieściach Gorzowa była kiedyś nieduża osada. Właściwie tylko kilka domów.
W samym środku wsi stała chata kryta słomą, w niej mieszkała wdowa z trzema córkami.
Córki słynęły w całej okolicy z niezwykłej urody, ponadto były skromne i pracowite. Każda miała swoje obowiązki. Najstarsza zajmowała się ogrodem. Uprawiała warzywa, zajmowała się sadem jabłkowym i pielęgnowała kwiaty. Do obowiązków średniej córki należało gospodarstwo domowe. To ona sprzątała obejście i gotowała obiady. Najmłodsza, a zarazem najweselsza z sióstr, pięknie szyła i to ona dbała o garderobę całej rodziny. Wszystkie siostry spotykały się przy studni i śmiały się, że noszenie wody to jedyna czynność, którą wykonują razem. Najmłodsza wciągała linę, na której wisiało wiadro. Średnia siostra przelewała wodę do dzbana, a najstarsza zanosiła dzban do domu.
Siostry dorastały i piękniały z roku na rok, zaczęli o ich względy ubiegać się kawalerowie. W sąsiedniej wsi mieszkał stary gospodarz. Był bardzo bogaty, i choć miał już trójkę dzieci postanowił wziąć sobie za żonę jedną ze słynących z urody sąsiadek. Jednak żadna z sióstr nie chciała takiego męża. Gospodarz był bardzo przebiegły, postanowił więc zadziałać plotką i oszczerstwami. Rozpowiadał wszem i wobec, że siostry to trzy okropne czarownice. A było to dziwne czasy, kiedy plotka wystarczyła, żeby ludzie uwierzyli. Karą za czary był stos. Nie minęło dużo czasu, a po siostry przyszli wysłannicy burmistrza Gorzowa. Postawiono, że dla przykładu trzeba wszystkie spalić na stosie. Wdowa płakała i błagała, by oszczędzono jej córki. Niestety, dnia 24 czerwca 1565 roku w dawnym Gorzowie stanął stos, a do pala przywiązano trzy, nadzwyczaj urodziwe siostry. Kiedy stos podpalono i zaczęła unosić się łuna ognia, nagle rozniósł się okropny krzyk. To matka palonych wołała o pomstę. Żeby skrócić swoje cierpienie i połączyć się z córkami, skoczyła do stojącej koło domu studni. To miejsce wspólnej pracy córek, najszybciej ją z nimi połączyło.
Powiadano, że jest taka dziwna wieś na naszych ziemiach, gdzie stoi studnia w środku osady, ale nikt z niej wody nie bierze. Za to często jakieś dziwne dźwięki, niby śpiewy z niej słychać. Nazywa się ją "Studnią Czarownic", i rzekomo, jak długo się do niej zagląda, to można zobaczyć trzy roześmiane, nadzwyczajnej urody kobiece twarze, ale czy to prawda, to nie wiem. Ja do tej studni nie zaglądałem...
Studnia Czarownic w Gorzowie Wlkp. powstała na początku XX wieku, żeby upamiętnić rzeczywiste spalenia na stosie mieszkanek Gorzowa podejrzanych o czary. Oskarżono żonę aptekarza Müllera, która na torturach wydała trzy sąsiadki, i to je spalono na stosie. Natomiast około 1565 roku trzy kobiety z przedmieścia posądzono o czary, po długich torturach przyznały się do winy i zostały skazane na stos w imię czystości religii luterańskiej. Na szczęście interweniował margrabia i niewinne kobiety zostały oczyszczone z zarzutów, jednak jedna z nich w wyniku tortur zmarła. Studnia Czarownic początkowo stała na dziedzińcu Nowego Ratusza przy ul. Obotryckiej, zniszczono ją podczas II wojny. Studnie zrekonstruowała gorzowska artystka Zofia Bilińska, i ustawiono ją w 1997 roku na Wełnianym Rynku.
Autor: Monika Wilk
Fot. Przemek Wiśniewski