W Ladnsbergu od lat funkcjonowała gorzelnia. Prowadziło ją dwóch braci. Wiedzieli, że zarówno zyski, jak i niepowodzenia łatwiej dzielić we dwóch. Gorzelnia z roku na rok rozrastała się i bracia byli coraz bogatsi. Żona młodszego brata, Dorothea, ubierała się coraz strojniej, chciała być wielką damą. Żona starszego była skromna i pracowita, a część zysków męża przeznaczała na pomoc biednym i ubogim.
Dorothea przeszkadzała skromność bratowej, wręcz wstydziła się jej strojów, tego, że biedacy ciągle przychodzą do jej domu i że nie może się od nich opędzić na ulicy. Uważała, że skoro bratowa rozdaje pieniądze, to ma ich za dużo. Przekonanie swoje zaczęła przekazywać mężowi. Codziennie szeptała mu o rozrzutności bratowej, jej niegodnym zachowaniu i zbyt wielkiej skromności. Młodszy brat słuchał i coraz częściej przyznawał jej rację. Postanowił, że część zysków z gorzelni będzie brał dla siebie i nie powie o nich starszemu bratu. Bogacił się, a wraz z przybywaniem pieniędzy rósł jego apetyt na więcej. Już nie tylko brał ze wspólnej kasy, zaczął oszukiwać klientów. Sprzedawał im alkohol gorszej jakości.
Starszy brat był zaskoczony, gorzelnia pracowała coraz lepiej, a zysków było coraz mniej. Zadziwiało go, że jego starzy klienci jakby go unikali. Coraz rzadziej z żoną wychodzili, natomiast młodszy brat odżył. Wyglądał bardzo dobrze, Dorothea przepięknie się ubierała. Porozmawiał o tym z żoną i doszli do wniosku, że trzeba na spokojnie porozmawiać z młodszym bratem.
Spotkali się w gorzelni, żeby omówić zyski i straty wspólnego przedsiębiorstwa. Przyszły obie żony braci. Rozmowa początkowa spokojna przemieniła się w kłótnie, gdy do rozmowy wtrąciła się Dorothea. Upierała się, że tylko dzięki jej roztropności radzi sobie tak dobrze z mężem i potrafi odłożyć na nowe stroje i zachcianki. Oskarżyła starszego brata o kłamstwo i brak zaufania. W końcu, na potwierdzenie swych słów, powiedziała "To, że sądzisz, że Ciebie oszukujemy, jest tak samo realne, jak to, że w naszym mieście będzie płynęła rzeka spirytusu!".
Obrażona Dorothea z mężem opuściła gorzelnie. Starszy brat zrozpaczony, że doszło do rodzinnej awantury udał się także do domu. I pewnie nigdy by się nie dowiedział o kłamstwach brata, gdyby nie przypadek. Tego dnia był silny wiatr. Jedno z okien
w gorzelni otworzyło się i zrzuciło zapaloną lampę naftową na podłogę. Drewniane podłogi gorzelni bardzo szybko się zajęły. I tak przez wiele lat mieszkańcy Landsberga wspominali olbrzymią rzekę spirytusu wypływającą z palącej się gorzelni i spływającą do zamarzniętej rzeki Warty.
Zimą 1841 roku spłonęła większa część założonego 1 marca 1834 roku browaru
i gorzelni braci Groß przy Wollstraße, obecnie róg Pocztowej i Chrobrego. Strumień płonącego spirytusu spłynął ulicą Wodną do zamarzniętej Warty.
Autor: Monika Wilk
Fot. Przemek Wiśniewski