Na fCzasach Efekt wernisażu prac grupy fCzasowicze pracującej po kierunkiem Sławka Sajkowskiego w GDK skłania do refleksji nad różnymi aspektami związanymi z samą ekspozycją oraz kilkoma istotnymi elementami dotyczącymi najogólniej kultury w mieście.
Zainteresowanie odbiorców podczas wernisażu przeszło zdecydowanie oczekiwania organizatorów. Zwykle spodziewanych jest kilkadziesiąt gości, gdy tymczasem podczas wernisażu przewinęło się ich dużo ponad dwustu. Foldery informacyjne rozeszły się niemal w mgnieniu oka, a ulica przed GDK na co dzień wyludniona i wyburzana stanowiła niekończący się parking samochodów. Sale ekspozycyjne wypełniły się szczelnie widzami do tego stopnia, że częstymi opiniami wyrażanymi głośno były stwierdzenia, jakoby w mieście nie było wernisażu cieszącego się takim zainteresowaniem, uczestnicy zaś z trudem przeciskali się do obiektów, a możliwość swobodnego skanowania i oglądania stawała się wyczynem. Co istotne, że w rozważaniu niniejszym nie chodzi o fakt czy jakiś wernisaż cieszył się tak dużym zainteresowaniem, choć nie jest to bez znaczenia, lecz o zjawisko pokazujące, że w tym samym tygodniu zdarzają się wernisaże przechodzące bez szczególnego zainteresowania i te, na które nie sposób się dostać. Przyczyny, każdy powie, jak zwykle są skomplikowane, oraz też każdy wnikliwy obserwator znajdzie najróżniejsze własne spostrzeżenia. Jednak kilka faktów nie sposób bagatelizować. Pierwszy to zainteresowanie gorzowian fotografią rozwijane w grupach twórczych jeszcze w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, dawniej WDK ze Zbyszkiem Sejwą, później Wojtkiem Linkiewiczem, ostatnie kilkanaście lat GDK ze Sławkiem Sajkowskim, praca z młodzieżą w MDK, fotografia w klubach osiedlowych, działalność GTF z Marianem Łazarskim itp. Wszystkich nie sposób wymienić, jednak jest to prosty przykład na utrzymujące się od kilku nie lat, lecz dekad zainteresowanie zwłaszcza instytucji kultury i mieszkańców wspólnym tworzeniem i utrzymywaniem czynnego choć nieustannie zmieniającego się środowiska osób fotografujących.
Innym istotnym elementem rozwijającym zainteresowanie fotografią jest niezwykła obecnie dostępność sprzętowa i inna techniczna, którą niemal każdy jest w stanie osiągnąć, bez większych inwestycji. Dostępność wydawnictw i fachowej literatury związanej z fotografią stanowi również ważny aspekt ułatwiający kształtowanie zainteresowania. Kolejny element stanowią liczne przeglądy upowszechniające, środowiskowe fotografii, jak choćby coroczny otwarty Gorzowski Przegląd Sztuk Wizualnych w dziedzinie fotografii w Azyl Art, Doroczna Wystawa Fotografii w Małej Galerii i wiele innych okazjonalnych wystaw prezentowanych w różnych galeriach miejskich dających szansę pokazywania się środowiska. Biorąc pod uwagę tych kilka, choć z pewnością nie wszystkich, wymienionych elementów można z łatwością zauważyć, że tworzenie środowisk zainteresowanych czynną kulturą stanowi proces, często wielopokoleniowy, którego efektem stają się przyzwyczajenia mieszkańców do kierowania się w znane stałe istniejące miejsca i uczestnictwo w pracy grup twórczych najczęściej w miejskich ośrodkach kultury. Zajęcia fotograficzne prowadzone obecnie w mieście nieustannie podnoszą swój poziom, stawiając również coraz wyższe wymagania wobec uczestników. Efektem tego jest większe zainteresowanie nie tylko młodych gorzowian studiami fotograficznymi w uczelniach artystycznych. Przybywa miastu w ten sposób zarówno miłośników fotografii, jak i kwalifikowanych artystów. Można zatem najprościej przyjąć, że aby galerie nasze cieszyły się zainteresowaniem odbiorców, trzeba znacznie wcześniej było pomyśleć o zapewnieniu stałej edukacji mieszkańców, udostępnianiu stałych miejsc skupiających grupy twórcze, dopracowaniu się mistrzów, autorytetów, niezależnie od poziomu ich pracy, tak aby każdy zainteresowany mógł się w nich odnaleźć. W tym przypadku fotografia stanowi tylko jedną z wielu możliwych do wymienienia i omówienia dziedzin kultury i stanowi też dobry przykład do analiz i porównań.
Sytuację omawianą można z łatwością przenieść na inne dziedziny, jak choćby plastyka czy teatr. Wystarczy wspomnieć prężnie działający niegdyś w mieście Teatr Kreatury, liczne jego nagradzane w kraju spektakle, happeningi, tworzenie się całego środowiska wokół teatru sprzyjającego rozwojowi najróżniejszych małych grup teatralnych, cykliczne występy grup offowych teatralnych z kraju, a co najważniejsze identyfikacja i postrzeganie miasta w kraju w kontekście teatralnych osiągnięć artystycznych. Jeszcze wcześniej miasto słynęło z rodzinnego Teatru Paroniów, o którym niewielu już pamięta. Ważny wkład w rozwój środowiska miała również Ela Kuczyńska ze swoją niepowtarzalną osobowością artystyczną i pedagogiczną oraz swoimi zajęciami edukacyjnymi w WDK a później w MDK. Nie sposób pominąć też Ludwiny Nowickiej prowadzącej mały teatrzyk w teatrze miejskim czy teatr seniora w Pogodnej Jesieni. Jak dowodzi zatem praktyka proces tworzenia środowiska kulturotwórczego musi być permanentny, wieloogniskowy i być rozwijany, nadążający za potrzebami i oczekiwaniami współczesności. Dorobek wielu lat pracy animatorów kultury może być łatwo utracony i trudny do odtworzenia i osiągnięcia znaczącego poziomu, co najlepiej ilustruje historia środowisk i inicjatyw, zwłaszcza oddolnych, teatrotwórczych w mieście. Istotą zatem zainteresowania kulturą mieszkańców jest długofalowy różnorodny proces dostępnej edukacji na różnych poziomach jakościowych, a nie tylko konsumpcji wytworów kultury, jeśli nawet na wyższym poziomie to jednak importowanych z innych miast i środowisk. Konsekwencją takiej strategii, bo na tym powinna przede wszystkim polegać, jest szansa na tworzenie się środowiska czynnych odbiorców i twórców kultury. W ten sposób tworzy się również tradycja pokoleniowa uczestnictwa czynnego, aktywnego wyrażania potrzeb środowiska, wyłaniają się talenty, liderzy, eksperci, pojawiają się autorytety z doświadczeniem i możliwościami oceny i tworzenia nowych kierunków działań kulturotwórczych. Nie trzeba nikogo importować z większych aglomeracji, aby animować jakiekolwiek dziedziny kultury. Pojawia się tym sposobem autentyczna, niezwoływana szansa dyskusji twórczej nad stanem i poziomem osiągnięć kultury środowiska miłośników kultury i profesjonalistów, jakby przy okazji istotnych zaistniałych wydarzeń.
Sama ekspozycja prac fCasowiczów wzbudziła zainteresowanie, przede wszystkim ze względu na podjęty temat i sposób jego przedstawienia. Do ostatnich dni przed wernisażem twórcy nie zdradzali tematu i formy jego przedstawienia, nie chcieli, aby jakiekolwiek szczegóły trafiły do środowiska i mediów. Szczególnie zależało im na stworzeniu sytuacji zwykłego udziału w wydarzeniu artystycznym, do którego widz nie musi być specjalnie przygotowany. Zaskoczenie wielu uczestników wernisażu i ich nieprzygotowanie w niezbędny dodatkowy osprzęt stanowić miało element wiążący się z tematem wykluczenia, który podjęli w swoim przedstawieniu. Pomysł odpowiedzi artystycznej pojawił się w odniesieniu do informacji medialnych podanych przez korporacje operatorów sieci komórkowych o ich zainteresowaniu marketingowym klientami jedynie do 25 roku życia. Ponieważ wszyscy uczestnicy grupy przekroczyli określony limitowany wiek, a w znacznym stopniu operują urządzeniami komunikacyjnymi najnowszej dostępnej generacji, poczuli się niesłusznie ich zdaniem wykluczeni i postanowili zareagować. Sposób, w jaki stworzyli swoją wystawę odnosić się miał bezpośrednio do operatorów sieci komórkowych przez użycie w wystawie urządzeń multimedialnych do stworzenia i odbioru ekspozycji. Stąd wielu uczestników wernisażu, niedysponujących nowym sprzętem telefonicznym głośno wyrażało swoje niezadowolenie i niezrozumienie intencji organizatorów. Inni, chyba w większości, wyrażali aprobatę i fascynację pomysłem. Efektem odbioru ekspozycji jest dotarcie przez kod QR do stron internetowych wystawy i autorów z możliwością oglądania ich prac fotograficznych za pomocą przenośnych urządzeń multimedialnych.
W sztuce nieraz zdarza się, że dobry pomysł jest samorozpakowującym pakietem złożonym z wiele warstw i elementów. Doświadczenie, intuicja i umiejętność świadomego dostrzegania tych warstw oraz umiejętne ich połączenia w całość, wykorzystanie poszczególnych elementów z różnych warstw do stworzenia syntezy tematu, to jeden z najważniejszych mierników jakości artystycznej twórcy i dzieła. Grupa starała się wprawdzie określić temat wieloaspektowo, przez własne poczucie wykluczenia, namacalne dowody wykluczenia odbiorcy, co najlepiej ilustrował wernisaż, jednak można mieć wrażenie pewnego niedosytu w wyczerpaniu możliwości, jakie niesie temat, a zwłaszcza pomysł formy realizacji. Część wystawiających starała się wprawdzie połączyć kody QR z najróżniejszymi sprzętami jak pudełka pocztowe, monitor, sylweta postaci człowieka, gazeta. Inni starali się stworzyć choćby obrazową narrację odnoszącą się do tematu. Jeszcze inni w tradycyjny sposób ujęcia antyramowego przedstawili w miejscach fotografii kody informacyjne, choć równie dobrze można było w całej ekspozycji pozostać przy samych kodach. Pomysły jednak nadawania własnej narracji przez wykorzystanie przedmiotów czy tylko opisów dodatkowych stanowią odważną próbę podjęcia trudu sięgania w szersze labirynty przez twórców. I owa narracja staje się, jak się wydaje, pierwszą tarczą ekspozycji, broniącą jej. Każdy „niezadowolony” w ten sposób otrzymał dość czytelny obraz przynajmniej części realizacji pomysłu. Dalszy etap to przenikanie odbiorcy poprzez zakodowane obrazki do świata wirtualnego, gdzie odbywać się ma najważniejsza część ekspozycji. I tu trafiamy na najróżniejsze obrazy, najczęściej indywidualne prace poszczególnych uczestników z wyjątkami prób nawiązania do tego, co pozostało na wystawie w części materialnej.
Przyglądając się tym wszystkim obrazom fotograficznym można jednak odnieść wrażenie zagubienia gdzieś odpowiedzi na najistotniejsze pytania: "i co?", "gdzie jest pointa?". Wnikliwy obserwator może znajdzie więcej własnych spostrzeżeń, jednak nie sposób ich nie dostrzegać skoro twórcy podnoszą sobie poprzeczkę tak znacząco. Mimo tych zauważalnych nieścisłości grupa stanęła wobec trudnego wyzwania artystycznego. Tak się nieraz dzieje, że tematy nośne i realizowane nowymi technologiami stają się samoczynnym zaczynem, który niedostatecznie kontrolowany na wszystkich płaszczyznach rozpływa się i może być trudny do ogarnięcia. Pomimo tego trzeba jednak jednoznacznie stwierdzić, mimo jakichkolwiek uwag, że ekspozycja stanowi z pewnością wydarzenie artystyczne w dziedzinie fotografii, jakiego w Gorzowie (a może w kraju) nie było. Wreszcie od dłuższego czasu pojawia się praca wyrosła z tutejszego środowiska spełniająca najbardziej wygórowane kryteria. Stanowi jednak nie lada wyzwanie dla grupy w ewentualnych kolejnych przedstawieniach, ze względu na, jak wspomniano, wysoko ustawioną sobie poprzeczkę. Warto zatem zastanowić się nad pokazaniem jej w innych tzw. ważnych ośrodkach w kraju, a może i poza granicami, po uprzednim dopracowaniu i ponownym przemyśleniu niektórych elementów. Na koniec jeszcze jedna uwaga dotycząca tematu wykluczenia podjętego w wystawie. Ekspozycja pokazywana jest w galerii o nazwie Azyl Art, a więc przybytku wykluczonych, a jednocześnie w galerii i domu kultury, które przeznaczone są w jakiś sposób do likwidacji, co stanowić może drugą tarczę wystawy. Czy to nic nie znaczy?
Kurator galerii Azyl Art Z. Siwek
Fot. Teresa Erdmann
10-04-2013
/ sprawozdania z tego miesiąca
|