Logowanie
|
|
Relacje |
|
Miła Julio! Dzisiaj dwudziesty szósty dzień września. Ważny. Bo w Filharmonii Gorzowskiej inauguracja sezonu artystycznego przełomu lat 2014/2015. Zanim koncert - wręczanie nagród za sezon miniony. Zanim koncert to ja w pracy. Ale popołudnie to już szykowanie się, jeszcze słuchanie w słuchawkach Koncertu fortepianowego, Roberta Schumanna, który za dwie godziny "na żywo".
Tak, masz rację pisząc że swojego ducha, duszę, swoje wewnętrzne jestestwo trzeba karmić. Trzeba dostarczać mu strawy. I też masz rację, że rodzaj tego pożywienia to już w cechach indywidualnych każdego z nas, ludzi. Ja, akurat, muszę mieć Muzykę, książki, przebywać i bratać się z przyrodą - zwłaszcza z lasem. I kiedy tych komponentów jest dosyć to moja dusza jest syta. Wtedy niemarudna. Zadowolona.
Wiesz, ostatnio czytałem Stary Testament. Zresztą - często wracam do tej Książki. Zawsze mam ją gdzieś w pobliżu. Nie, nie - nigdy nie przeczytałem jej całej. Ale wiele fragmentów, tak. Zobacz co napisałem o wyłowionym wersie - zresztą różnie tłumaczonym, wybrałem ten - chociaż w innych tłumaczeniach ducha nazywają wiatrem - cudnie, prawda? Bo, przecież i nad duchem i nad wiatrem człowiek żadnej władzy nie ma.
Nie ma człowieka, który by miał władzę nad duchem
(Kohelet, Kaznodziei 8:8)
Tak, to prawda. Żadnej władzy. Ja próbuję negocjować, układać się. Niekiedy pozyskuję wsparcie (zwłaszcza kiedy pomysł równoważny).
Jest wtedy wiersz. Muzyka. Czynię dobro.
Wiem, nie radzę sobie z dookolnością. Może trzeba mi mistycyzmu tybetańskich mnichów? Podpory mantr, modlitwy Chrystusa?
Może trzeba mi widomych znaków - - kolorowych flag, jakie powiewają w pejzażach Nepalu, oczyszczają powietrze, uspokajają duchy?
Zapisuję porażki. Bardziej mi do przerażenia Muncha.
Tymczasem czytam Koheleta i Syracha, zapisuję aktywa i usiłuję negocjować duchową równowagę.
Aniele, stróżu mój.
Napisz mi, proszę, co sądzisz o moim pisaniu o mojej tej nietypowej z Tobą rozmowie na temat Ducha, tej nieokreśloności która kieruje nami, naszym postępowaniem. Czy w pojęciu Duch mieści się też sumienie, myśl prawa?
A więc wieczór! Filharmonia! Owszem - najpierw przemówienia, wręczanie medali, nagród, statuetek. Fajnie, jak ludzie zostają uhonorowani za swoją ponadprzeciętną pracę, działania! A więc wieczór! Muzyka! Najsampierw prawykonanie utworu pt. "Rytuały" Pana Grzegorza Duchnowskiego. Miałem to szczęście słyszeć już tę kompozycję wczoraj w południe, podczas próby. I wtedy i dzisiaj wzbudziła we mnie wiele emocji. Bo taką jest - emocjonalną, pełną - dla mnie - czytelnych treści narracyjnych. Owszem, moich osobistych - czy nie nazbyt egzaltacyjnych - nie wiem. Wyobraźnia wyprowadziła mnie z filharmonii do moich lasów, jezior - tam wije swój taniec odprawiały tą późną, wieczorną porą; tam opary, tam gasnące nagle pochodnie, dziwne odgłosy z ciemnego lasu, tam poruszające się pośród drzew widma w białych strojach, a wszystko w jakimś szaleńczym rytmie, a wszystko w muzyce o narastającej grozie - wiem, wiem - to puzony i tuba w swoich dolnych rejestrach. Ale nie wracam stamtąd póki nie ostatni gest Pani Moniki Wolińskiej, dyrygentki. I brawa widowni.
Roberta Schumanna Koncert fortepianowy a - moll op. 54 z tą wokół niego historią, że najpierw była Fantazja a - moll op. 54 na fortepian i orkiestrę, którą kompozytor opisywał jako "coś pośredniego pomiędzy symfonią i wielką sonatą". Niestety wydawcy nie chcieli tej kompozycji drukować i za namową żony, Klary Wick, Schumann dopisał dwie kolejne części i mamy koncert, o którym pisze się, że "stoi na czele romantycznych utworów tego gatunku". Po raz pierwszy wykonany został w lipskim Gewandhaus, w dzień Nowego Roku 1946. A zagrała na fortepianie Klara Wick. W naszej filharmonii - Włoszka Gloria Campaner. Sądzę, że naprawdę dobrze poradziła sobie z partyturą, współpracą z orkiestrą. Oddała klimat tego specyficznego koncertu - wszak motywem przewodnim Schumanna było napisanie równorzędnych partii dla fortepianu i orkiestry - bez specjalnych fajerwerków, wirtuozowskich popisów pianisty. Owszem - były i takie momenty - w tych Pani Gloria - świetna, także w romantycznych nastrojowych. A już wyklaskane przez widownię bisy - Sergiusza Prokofiewa i Roberta Schumanna - znakomite!
Cóż Ci Miła napisać o Symfonii Pierwszej Dymitra Szostakowicza. Zapewne wiesz, że napisał ją jako pracę dyplomową, że miał wtedy dziewiętnaście lat, że symfonia ta odniosła sukces w Związku Radzieckim a także w świecie. A jak wykonano ją w Filharmonii Gorzowskiej? Nie wiem! Zatopiłem się w Muzyce całkowicie. Te trzydzieści pięć minut trwania minęło jak jedna. Więc już wiesz: to była prezentacja która uwiodła, wciągnęła. Nie chciało się wstawać, wychodzić.
Ależ się rozpisałem. I trochę to czasu zajęło. Już prawie w pół do drugiej w nocy. Więc kończę, bo jutro - mimo, że sobota - dla mnie dzień pracy. Pozdrawiam Cię serdecznie, rozmawiaj ze swoich duchem spokojnie, równoważnie. I napisz do mnie zdań kilka.
Marek
Fot. Daniel Adamski
30-09-2014
/ sprawozdania z tego miesiąca
|
|
Komentarze
brak komentarzy
zaloguj się aby móc komentować ten artykuł..
|
|
|
Kalendarz imprez
|