Logowanie
|
|
Relacje |
|
List do Julii Moja droga Julio!
Moje ostatnie dni nie najlepsze. Wiesz, te wszystkie problemy z moją Mamą… Chociaż momentów słonecznych też nie brakowało. Chociażby ten piątkowy koncert w Filharmonii Gorzowskiej.
Wieczór pełen wrażeń. Muzycznych, towarzyskich - te ostatnie nie takie znów pozytywne - pod ogólnym tytułem "pomijanie". Ale co tam! Ważną Muzyka. O tym, co będzie grane pisałem Ci, Miła, w poprzednim liście. A koncert świetny. Nasza Orkiestra pod Antonim Witem - myślę, uważam - spełniła się w stu procentach. Znakomite wykonania wszystkich prezentowanych utworów. W "Polonii" Ryszarda Wagnera i I Symfonii Feliksa Mendelsohna inne niż zazwyczaj ustawienie (fizyczne) orkiestry. Dobry pomysł na poprowadzenie dialogów pierwszych i drugich skrzypiec - zwłaszcza w symfonii. Sądzę, że w "normalnym" ustawieniu nie byłyby tak słyszalne, a i muzykom chyba było "wygodniej". To takie filharmoniczne stereo.
Zobacz, Julio, jak to jest niedobrze naprzód myśleć o tym, że "coś" niepotrzebnie wzięte do programu wieczoru, że już "osłuchane" do przesady. Piszę tutaj o suitach z Carmen. Sądziłem, że to będzie kolejne sztampowe, "przehiszapanione" wykonanie! W jakimż byłem błędzie! Ich interpretacja tym razem - tu się sposiłkuję ulubionym zwrotem jednej z koleżanek - "przecudnej urody". Mnie również uwiodła - żadnych tam torreadorowych "łomotów" - piękna przestrzeń, powietrze, czytelność, możliwość oddychania pełną piersią bez niepotrzebnej galopady, przyspieszania tempa. Narracyjnie, że zaraz w głowie poszczególne sceny z Carmen.
Na zakończenie hiszpański żywioł Gimeneza - ja akurat nie gustuję - ale publiczności się podobało - mi sensie wykonawczym - bardzo! Nie, nie żebym nie gustował w muzyce tamtego kraju - raczej nie lubię hitowej muzyki, zwłaszcza na zakończenie wieczoru. No cóż? Każdy ma swoje preferencje.
I może jeszcze o nich zdań klika. Otóż, Miła, większość melomanów "ostrzy sobie zęby" na wieczór z Thomasem Hampsonem, na posłuchanie Jego barytonu w pieśniach Gustawa Mahlera. Ja czekam na "Adagietto" z V Symfonii i na Poemat symfoniczny "Totenfeier", który stał się później pierwszą częścią drugiej symfonii. Autora "Pieśni wędrującego czeladnika", które Pan Hampson śpiewał będzie. Ależ jestem ciekaw - zwłaszcza Poematu. Niezwykle mroczna to muzyka - tutaj wielkie zadanie dla prawej strony orkiestry - wiolonczel, kontrabasów. Wiesz, Mahler skomponował ten utwór opierając się na tematyce IV części "Dziadów" Adama Mickiewicza - rozważa w nim kwestie ostateczności, naszej ziemskiej i pozaziemskiej kondycji. Zdaje się, że niebyt optymistyczne jest to rozważanie. Wprowadzenie melodii nawiązującej do śpiewów o Dniu Apokalipsy, w słowach o grozie, lękach które ponoć napisał Tomasz z Celano - "Dzień gniewu, dzień płomienisty". Tak więc "Święto umarłych". Jakie przecież w rzeczywistości niezadługo w naszym kalendarzu.
Napiszę Ci więcej o tym koncercie w następnym liście. Tutaj chciałbym jeszcze taki tekst, który winienem dedykować niektórym osobom, co to z uśmiechami pobłażliwymi, niekiedy złośliwymi uwagami na mój temat, na to moje zauroczenie się Muzyką. Owszem będzie on sobie rezydował w moim tomiku, co to już się składa i jak się uda to w połowie listopada odbiorę go z drukarni. Pachnący farbą. Pierwszy egzemplarz wyjęty z paczki zapakowany w kopertę powierzony Poczcie Polskiej pofrunie do Ciebie.
kreślą sobie na mój widok kółka na czole
(Leszek Żuliński pierwszy wers drugiej strofy wiersza Cena z tomu Totamea)
Owszem - na mój także. Może nawet częściej niż na Twój, malarzu.
Owszem - to też jest prawdą, którą objawiasz w Cenie, a przecież wciąż nie wiemy czy sztuka wyrasta z obłędu, czy obłęd ze sztuki.
Ostatnie dni, przyjacielu, oj, nie dni, zdarzenia w tych dniach, przekonują, że ciągle nie dorosłem, że nadal powinienem pobierać nauki.
Okazałem się głupcem. Nie znałem słowa "asertywność". Żeby słowa - pół biedy - znaczenia. Wiesz, o czym piszę.
Więc kreślą sobie na mój widok kółka na czołach. Mówią: przybłęda, co przy nich ani nie powinien, ani jego miejsce.
A to przecież tylko mój obłęd. Może z poprzednich wcieleń na teraz (bo skąd to przeświadczenie, że potrafię zagrać kiedy tylko zobaczę klawiaturę fortepianu)?
Na moje nieszczęście.
Obłęd niemożności. Obłęd odbierania.
Obłęd Sztuki.
Tymczasem pozdrawiam Cię Miła w ten deszczowy, wtorkowy wieczór 14 października 2014 roku.
Marek
15-10-2014
/ sprawozdania z tego miesiąca
|
|
Komentarze
brak komentarzy
zaloguj się aby móc komentować ten artykuł..
|
|
|
Kalendarz imprez
|