Logowanie
|
|
Relacje |
|
Literat i jego... rysownik Literat i jego... rysownik Spotkanie literackie z Jerzym Beniaminem Zimnym i Krzysztofem Schodowskim Kamienica Lamus Miejskiego Ośrodka Sztuki Gorzów, 21 maja 2015 r.
Jest to chyba trzecie spotkanie z tego cyklu i ostatnie tutaj, w Kamienicy Lamus. To miejsce też odchodzi do... "lamusa". Jakoś żal... Następna impreza w tym cyklu we wrześniu w Miejskim Ośrodku Sztuki, przy ul. Pomorskiej. Smutno, ale serdecznie powitał gości i zebraną publiczność p. Zbigniew Sejwa, obwieszczając o tym fakcie, i oddał głos pomysłodawczyni cyklu "Literat i jego...", gorzowskiej poetce p. Beacie P. Klary. Te spotkania mają na celu rozmowy o polskiej kondycji współczesnej sztuki i literatury.
Obaj panowie zaczęli współpracę ze sobą jakby przypadkiem. Pan Jerzy B. Zimny (z Poznania) miał na ukończeniu tomik (rok 2012, "Hotel Angleterre") i nie miał rysownika, a p. Krzysztof czytając tomik stwierdził, że jego rysunki pasują do klimatu wierszy. I tak się zaczęło. Pan Krzysztof Schodowski (z Warszawy) rysuje twarze, bo to go "kręci", nieco je przerabia, ale w ten sposób ukazuje swoje emocje. Interesuje się rysunkiem czarno-białym. Ostatnio zajął się także malarstwem, pisze dziennik (od czasów szkoły średniej) i próbuje sił w poezji. (Na spotkanie przywiózł z sobą kilka rysunków, które zostały pięknie wyeksponowane.) Pan Jerzy pierwszy wiersz napisał będąc uczniem szkoły podstawowej. Pewnego "olśnienia" doznał, będąc w klasie maturalnej po przeczytaniu w oryginale Jesienina. Potem pisał w wojsku i z tamtego okresu powstał pierwszy tomik, swoisty dokument tamtych czasów. Po pierwszym sukcesie w konkursie poetyckim, wstąpił do Korespondencyjnego Klubu Młodych Pisarzy, który istniał w Zielonej Górze. Pisał też recenzje. Do pisania poezji wrócił po roku 1990.
Przeczytał nam dwa swoje wiersze. Jeden to "Białe drzwi", z takim początkiem: "Ten cień na drzwiach pojawia się coraz rzadziej...". Opowiedział też o swoim zafascynowaniu twórcami ze Szczecinka, dodając: "rej w dobrej poezji wodzi prowincja". Ale do tego musi być przychylność miejscowych władz i dobry klimat. Mówił o tym, że bardzo zwraca uwagę na język, jakim posługuje się poeta. Ceni dobry język. Uważa, że wiersz to dzieło sztuki, tak jak w malarstwie są pewne dyrektywy, których nie wolno łamać, tak jest i w poezji. Najważniejszy język, potem treść. Przykładem pięknego języka jest poezja Radosława Kobierskiego, on językiem buduje formę. A według p. Krzysztofa, pisanie poezji to nie... fabryka. Wiersz to wrażenie, które nie jest skonkretyzowane. Zgadza się z pięknem języka, tak w ogóle. A w poezji powinien to być obowiązek.
Potem pobawiliśmy się w uzupełnianie wiersza p. Jerzego, pogadaliśmy o propozycjach do Nagrody "Nike" i o planach obu panów na przyszłość. Pan Krzysztof planuje zorganizowanie wystawy, ilustruje tomik Kacpra Płusy i zbiera materiały do własnej książki. Pan Jerzy zajmuje się trochę "urzędowaniem", pisze powieść obyczajową i pracuje nad kolejnym tomikiem. Na koniec zobaczyliśmy film z 1994 roku, według scenariusza i w reż. Stanisława Żukowskiego o Wincentym Różańskim, poecie z poznańskiego Górczyna, który wydał 23 książki, był też rysownikiem. W filmie bohater mówił m. in.: "Poezja to odskocznia od egzystencji"..., "Solą ziemi są ludzie małych miasteczek", "Poezja powinna uwierzytelniać miłość...". Coś w tym jest! "Poeta to Atlantyk i lew w jednym. Gdy ten pierwszy nas pochłania, drugi nas pożera. Jeśli ujdziemy kłom, nie ujdziemy falom. Człowiek, który potrafi druzgotać iluzje, jest zarazem bestią i powodzią." (V. Woolf)
Ewa Rutkowska Fot. Aneta Długołęcka
21-05-2015
/ sprawozdania z tego miesiąca
|
|
Komentarze
brak komentarzy
zaloguj się aby móc komentować ten artykuł..
|
|
|
Kalendarz imprez
|