Moim zdaniem, cz. VI 31 stycznia 2007 r. w Klubie Kultury "Jedynka" Grodzkiego Domu Kultury w Gorzowie odbyła się promocja książki "Tadeusz Kudelski - gorzowski himalaista 1954-1999". O swoich wrażeniach z tej imprezy napisał dla GIIK Marek Piechocki.
"Na ścianach fotografie zamków, pałaców, dworów - o tej wystawie w Klubie "Jedynka" Grodzkiego Domu Kultury już pisałem - przypominają nam o przeszłości. W "przeszłości" "jest" ten, którego wspominaliśmy w czwartkowy wieczór - Tadeusz Kudelski - alpinista, mąż, przyjaciel, nauczyciel… W przeszłości, bo nie ma Go pomiędzy nami, żyjącymi - został na stoku Mount Everestu …W przeszłości - ale nie w zapomnieniu. Spotkanie z Ewą Kudelską, żoną wspinacza, i Zbigniewem Szaszkowskim - autorami książki o gorzowskim zdobywcy Najwyższej Góry Świata, otworzyła szefowa Klubu "Jedynka" - - dobry duch tego miejsca - Władysława "Dziunia" Staryszak. Więc usłyszeliśmy o historii pisania i wydania książki, o wyprawach Tadeusza w Alpy, Andy do Afryki i tej ostatniej - w Himalaje. 18 maja 1999 roku, w urodziny papieża Jana Pawła II o godzinie czternastej tego dnia Tadeusz Kudelski, ten który zaczynał wspinaczkę na murach zdewastowanego, zrujnowanego zamku w Lubnie, wszedł na Sagarmathę . Z Jackiem Masełko i Ryszardem Pawłowskim. Kolegom udało się zejść. On został gdzieś pośród zamieci. I nikt nie wie jak to się stało. I nikt nie wie czy można było mu pomóc. Owszem, mówi się o popełnionych błędach grupy. Nie znam się na wspinaczce zupełnie - - sama lektura książek o tej tematyce nie wystarczy by się wypowiadać. To tylko przypadek - ostatnio czytam książkę Rinholda Messnera pt." Naga Góra" - to książka - - rozliczenie się z faktem śmierci brata, jej przyczynami podczas wspólnej wyprawy… ale i w niej nie napisał Messner tego, czego dowiedziałem się od pani Ewy . Nie ma zwyczaju "wiązania" się wspólną liną podczas ekstremalnych warunków - każdy musi sobie radzić sam! Każdy idzie na własną odpowiedzialność - związany z "kimś" - odpowiada także za niego… Więc …? Swego czasu państwo Kudelscy i moja rodzina mieszkaliśmy w tym samym bloku na Osiedlu Piaski. Owszem, nie była to jakaś bliska znajomość, ale często kiedy ładowałem rower na dach samochodu, by pojechać do lasu, Tadeusz wychodził z domu z torbą na plecach. Wystawała z niej rakieta tenisowa. I mówiliśmy sobie: cześć! Teraz ja mówię - cześć - Twojej Tadek, pamięci!"
(tekst: Z.Marek Piechocki)
2-02-2007
/ sprawozdania z tego miesiąca
|