Jak Leszek Możdżer i Lars Danielsson podbili Gorzów W piątek, 15 czerwca 2007 r., gorzowski Teatr im. Jana Osterwy był miejscem wydarzenia muzycznego o rzadko spotykanej randze. Tego dnia nasze miasto odwiedził duet - Leszek Możdżer i Lars Danielsson, z koncertem promującym ich nową płytę - "Passodoble".

Gorzowski koncert był częścią większej trasy koncertowej, zapowiadający zespół Szczepan Kaszyński mówił o "rewelacyjnych koncertach w niemal wszystkich metropoliach Europy". Jednocześnie Gorzów został wyróżniony, gdyż jest jednym z trzech tylko polskich miast, w których duet ma grać w ramach trasy.
Pierwsze wrażenie wywołane przez muzyków było bardzo pozytywne. Obydwoje wyluzowani, uśmiechnięci oraz, jak się później okazało, przepełnieni dobrym humorem. Uwagę zwracał sam wygląd artystów - Lars ubrany elegancko i z umiarem, ogolony, kontrastował z Leszkiem, prezentującym nieco ekscentryczną fryzurę i nie mniej ekscentryczny srebrny garnitur.
Jednak tego dnia nie show był najważniejszy, ale wspaniała muzyka, tworzona przez duet. Z jednej strony niewątpliwie trzeba ją uznać za jazz, z drugiej jednak - nie pasuje do żadnego z historycznych etapów rozwoju tego gatunku. Muzyka jest nieszablonowa, posiada indywidualny, osobisty styl, co świadczy o niezwykłej wrażliwości, ale i twórczej osobowości artystów.
W grze zespołu nie znajdziemy wyraźnego podziału na solówki, charakterystycznego dla większości jazzowych zespołów. Tutaj utwory stanowią niepodzielną całość, a realizacja tematu płynnie zmienia się w improwizację.
Kolejną rzeczą, odróżniającą duet od innych jazzowych formacji, jest bliskość brzmienia do europejskiej muzyki klasycznej (a konkretnie romantycznej). Możdżerowi i Danielssonowi bliżej do Chopina niż do bluesa i Murzynów, niewolniczo pracujących na plantacjach bawełny. Leszek gra na fortepianie techniką typowo klasyczną, co daje mu pełną kontrolę nad dźwiękiem pięknym i delikatnym, realizując melodykę figuracyjną, przepełnioną lekkimi ornamentami. Również Lars odrzuca pewną jazzową konwencję, wykorzystując w niektórych utworach smyczek oraz grając oprócz kontrabasu na wiolonczeli. Również celesta, wykorzystywana przez Leszka, nie jest popularnym instrumentem w grupach jazzowych. Gra muzyków stała na niezwykle wysokim poziomie. Muzyka bardzo profesjonalna, światowy poziom obydwu muzyków był oczywistością potwierdzaną każdą frazą i każdym dźwiękiem. Czuć było też ich niesamowite wzajemne zrozumienie. Trudno jest opisać grę muzyków, podobnie jak trudno napisać coś o idealnie oszlifowanym diamencie bez skazy.
Utwory wykonywane przez zespół pochodziły z ich nowej płyty, choć nie wszystkie na niej zawarte kawałki zostały wykonane. Kompozycje są autorskimi dziełami muzyków, w większości Danielssona. Utwory niezwykle zróżnicowane, zarówno pod względem charakteru (żywe, nastrojowe, melancholijne), jak i stylistyki (od niemal popowej, poprzez gorące hiszpańskie rytmy, aż po tematy ze szwedzkiego folkloru).
Nie każdemu musiała podobać się przystępność "Passodoble", ale moim zdaniem uznawanie trudności odbioru muzyki za zaletę samą w sobie jest przejawem ciężkiego snobizmu. Na szczęście gorzowska publiczność musi być wolna od takich uprzedzeń, bo koncert przyjęty został niezwykle ciepło. Teatr zapełniony był po brzegi, publicznością rozkoszującą się muzyką. Niezwykle entuzjastyczne owacje i "wymuszenie" na muzykach kilku wyjść na "bis" były wyrazem uwielbienia dla sztuki, dziejącej się na scenie.
Piątkowy wieczór, okazał się być tłem dla wielkiego, jak na gorzowskie ramy, wydarzenia kulturalnego. Był to też koniec sezonu jazzowego, gdyż na następne wielkie gwiazdy gorzowianom przyjdzie czekać aż do jesieni. Ciekawe, czy ich koncerty dorównają temu, co pokazał duet Możdżer - Danielsson.
tekst: Paweł Winiecki foto: Danuta Kurzawska
19-06-2007
/ sprawozdania z tego miesiąca
|