Z cyklu "Moim zdaniem", cz. XXVI /3 XI 2007/ Z. Marek Piechocki o "Wieczorze listopadowym" w Grodzkim Domu Kultury...
"Cieszyłem się już tym wieczorem od dnia, kiedy dostałem zaproszenie z Grodzkiego Domu Kultury - WIECZÓR LISTOPADOWY - w programie najpierw wernisaż wystawy rysunków uczestników pracowni Zbigniewa Siwka, po nim recital Marty Andrzejczyk z Olsztyna… Tak więc obwieszone rysunkami wszystkie wolne ściany - studia modeli, martwe natury, przedmioty, także takie dyktowane wyobraźnią, imaginacyjne - te akurat mnie zatrzymywały na dłużej… A wszystko to za sprawą dwudziestolecia Studia Plastyki prowadzonego przez Zbigniewa Siwka, któremu ukłon za trudy "nauczania" złożyli jego uczniowie - ci starsi - teraz już "fachowcy plastyczni" - i ci z teraz - swoją liczną obecnością. I nie tylko ściany zapełnione. Także korytarze, hol pałacyku, schody. Mnie najbardziej urzekła praca umieszczona na półpiętrze podestu schodów - każdy musiał przejść obok tej sztalugi.
Na niej intrygujący rysunek-obraz - moim zdaniem, alegoria przemijania - jakże wpisująca się w późniejszy recital Marty Andrzejczyk. (Poprosiłem Przemka Wiśniewskiego by sfotografował tę pracę, więc może przy tym felietonie się ukaże). I każdy zobaczy: z lewej strony głowa /twarz/ kobiety, ma zamknięte oczy /dlaczego?/, jest "wyalienowana" zarówno w swojej urodzie, jak i "zamyśleniu" /nad czym?/, po prawej stronie tors kobiety - /to, co też nie zostaje/ - - jakby mówił - jestem już tylko JA /co z resztą? ciałem - - myśleniem?/ - pośrodku - /czyżby wytłumaczenie?/ - maska. Gipsowa maska pośmiertna, jakich wiele - - sławnych naszych poprzedników - oglądać możemy w muzeach /np. Fryderyka Chopina, Ludwika van Bethoveena; ba Chopina, Liszta - - ręce odlane/ - takie "kawałki" człowieczeństwa?… A może się mylę? Może to maska aktorska? Każdego z nas - aktora życia? I mógłby ten rysunek być afiszem, plakatem, okładką płyty Marty Andrzejczyk. Tak uważam! Z powodu "sąsiedzkości" tematu rysunku i tego, co przedstawiła śpiewająca.
O tej pieśniarce pisałem już w marcu tego roku, kiedy to, też w GDK, z mini recitalem wystąpiła - "…Nooo, uczta prawdziwa! Szkoda tylko, że taka krótka!…". Tym razem też "uczta" - misterium - na szczęście o wiele dłuższe - bo całą swoją przyszłą płytkę CD /ponoć pojawi się wiosną/ prześpiewała, zagrała, przetańczyła nam ta aktorka Białego Teatru z Olsztyna. Z deklamacją wierszy dołączał się Przemek Wiśniewski - reżyser całości. Dziewiętnaście pereł muzyczno-poetyckich!
I trudno by tu wymieniać wszystkich autorów muzyki i tekstów - bo i Satanowski, i Kurylewicz, bo i Świrszczyńska, i Poświatowska, ale także Marta Andrzejczyk - wykonawczyni spektaklu. Piszę "spektaklu" - bo to nie tylko śpiew - z niezwykłą umiejętnością modulacji głosu - - od szeptu do krzyk - swoiste glissando na strunach głosowych, to także mimika /jak ona to robi? - raz jest piękna /jak kto? - jak Wenus?/ - za chwilę pełna brzydoty/, poruszanie się na scenie - "wygrywanie" tekstu ruchem ciała, gestem… można się zapatrzeć, zasłuchać! To, co Marta chce nam przekazać, nie jest łatwe - to problem umierania, śmierci, tym, co jest po niej - jak sama mówi: "…czułam, że muszę się z tym tematem zmierzyć. Im wcześniej, tym lepiej…". A czy Świat umiera, jak my umieramy? Ten, który umarł, już się nie dowie pani Marto… My, którzy zostajemy, wiemy, że NIE! Że wszystko żyje nadal, tylko NAS NIE MA!
I nic się nie stanie Nawet jeden ptak Z mojego lasu nie zakwili
Wyniosą mnie do ostatniego lokalu Jeden z grabarzy najokazalszy wieniec Na krzyżu powiesi
Przyjaciel na drugi dzień przyjdzie w to miejsce O którym mu powiedzą i … nie znajdzie Bo imię moje igliwiem przykryte
Ale, ale!… "się było" na recitalu Marty Andrzejczyk i wszystkie mrówki, ciarki po mnie łaziły kiedy wyśpiewywała swoje "Cicho", która to pieśń tytułową płyty niezadługo wydanej będzie! - i warto jeszcze pożyć, by jej doczekać! i wieczorami sobie kunsztowne aktorstwo Pani Marty wspominać słuchając! Bo muzyka cudna… już się nie chcę rozpisywać…, ale te zawodzące, śpiewające, smutne, radosne, ciepłe, zimne, wzruszające, odurzające… (pół słownika można by) SKRZYPCE Roberta Józefa Bielaka… Ech!"
tekst: Z. Marek Piechocki fot. Przemek Wiśniewski
5-11-2007
/ sprawozdania z tego miesiąca
|