Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce. Zrozumiałem.
Gorzów Wielkopolski

Lubuskie warte zachodu
 
 
 
 
Logowanie
 
 
 

nie jesteś zarejestrowany?
wpisz proponowany login i hasło, a przejdziesz do dalszej części formularza..
Relacje

Z cyklu "Moim zdaniem", cz. XXXI (prawie jak list)

... o projekcie muzycznym "Mantratrans" w wykonaniu Teatru "Wielkie Koło" z Będzina, który odbył się 14 grudnia 2007 r. w Grodzkim Domu Kultury...

"A ja dalej o łzach…
Fryderyk Chopin, jak piszą biografowie, zdarzało się - płakał słuchając muzyki. Także wtedy, kiedy grano jego utwory - oczywiście - jeśli był zauroczony interpretacją. We wrześniu 1836 odwiedził Roberta Schumanna i jego żonę Klarę Wieck. Podobno wzruszał się do łez cudowna grą Klary. U niektórych, co bardziej egzaltowanych kronikarzy życia Fryderyka, można znaleźć nawet takie zdanie - "…zalewał się łzami siedząc w kąciku pokoju…". W każdym bądź razie na tyle był oczarowany Schumannami, grą Klary, że 
w czas tej lipskiej wizyty  Robertowi rękopis Ballady g-moll ofiarował, jej zaś na bilecie wizytowym jako admirator dozgonny się wpisał.
A ja? Ja byłem dzisiaj wieczorem w Grodzkim Domu Kultury na projekcie muzycznym "MANTRATRANS" w wykonaniu Teatru "Wielkie Kolo" z Będzina i recitalu Elżbiety Kuczyńskiej. Co to ma wspólnego ze spektaklem "Osterwy", Alikiem Maciejewskim 
i Fryderykiem Chopinem? Ze łzami? ("Moim zdaniem", XXX) A to, że i ja także - no nie, żebym się zanosił od płaczu - kilkanaście ich uroniłem…, a to z powodu uniesień, jakich mi dostarczyły najpierw osterwowe aktorki, później  wykonawcy projektu "Mantatrans", i na koniec wieczoru Elżbieta Kuczyńska!
MANA - umysł, TRA - wyzwolenie; kilka sylab, wers/wersów - MANTRA - których powtarzanie ma pomóc człowiekowi w opanowaniu umysłu, uspokojeniu, oczyszczeniu, zaktywizowaniu określonej energii. Dla nas, ludzi Zachodu, dziwna to nieco praktyka, ale przecież i my powtarzamy modlitwy…  Często odklepujemy "zdrowaśki" czy "ojcze nasze" nie zastanawiając się nad ich treścią, przekazem… Czy wielu  z nas, katolików, modli się  "rozumnie"? Piękną jest najsłynniejsza z mantr - ulubiona Dalajlamy: "Bądź pozdrowiony, klejnocie w kwiecie lotosu"; i inna - jakże mądrą jest - "Jeśli chcesz uniknąć cierpienia, przenieś się w krainę medytacji, gdzie nic cię nie dotknie"…
Tak więc w niewielkiej salce GDK w paręnaście osób (szkoda, że tak  niewielu nas było)
za sprawą aktorów Teatru "Wielkie Koło" z Będzina przenieśliśmy się w nieco fantasmagoryczny świat Jacka Łobacza - autora mantrowych tekstów, które może nie uniosły nas w trans (chyba nawet nie oczekiwano tego od nas), ale na pewno zatrzymały swoim przekazem, i treściami, które unosiły. A niosły pięknie - bo bluesowo, balladowo, także w rytmie regge - niezwykle skromnymi środkami muzycznymi: dwie gitary, harmonijka ustna, jakiś bardzo afrykański bęben, głosami Ani Wątroby i Agaty Brzóski, Pawła Wlazło 
i prowadzącego - "wymyślacza" całości, Jacka Łabacza.
Zawsze, kiedy jestem na TAKIM przedstawieniu, staram się przenieść w rejony na co dzień niedostępne. W świat iluzji, imaginacji, fantazji - tutaj udało mi się bez trudu: ładne, poetyczne, mądre, nauczające, metaforyczne teksty - do nich delikatna, nie narzucająca się, ale zarazem nośna, melodyjna, rytmiczna, ciekawie zaaranżowana muzyka. Podobało się aktorskie wykonawstwo piosenek-mantr przez Annę i Agatę, ich muzyczna wszechstronność; zafascynowała finezja wykonawcza i opanowanie instrumentu przez Pawła (gitara), kreacja "szefa" i przedstawienia i Teatru - Jacka Łobacza. Pełna bezpośredniości, autentyzmu, bez udziwnień, fajerwerków słowno-aktorskich, starania się za wszelka cenę o przychylność widowni. Nie wymuszająca jakichkolwiek reakcji. I chociaż zachęcał do klaskania, brania czynnego udziału w sztuce, to było to delikatne, stonowane… Ja akurat, panie Jacku, ani klaskać, ani śpiewać nie lubię - lubię za sprawą tych, co na scenie, przenosić się  na "drugą stronę", a aktywne uczestnictwo przeszkadza… w zapamiętywaniu się, swoistej awiacji w nieistnienie…
I tak było piątkowego wieczora za sprawą Pana trupy teatralnej, a słowa pierwszej mantry spektaklu w ową "piątą porę roku"  wprowadzały znakomicie - cokolwiek to by znaczyło dla innych - dla mnie - tę przestrzeń, do której "Mantratrans" prowadziło! Skutecznie!
I nie wstyd mi łez… mantrowych oczyszczeń, nauczania się innego pojmowania zdarzeń Świata…"


                                                                               (tekst: Z. Marek Piechocki)





17-12-2007
/ sprawozdania z tego miesiąca
 
Komentarze


brak komentarzy

zaloguj się aby móc komentować ten artykuł..

Kalendarz imprez
Sfinansowano w ramach Kontraktu dla województwa lubuskiego na rok 2004

Copyright © 2004-2024. Designed by studioPLANET.pl. Hosting magar.pl