O piętnie Czekajów "Czekaj" to najnowsza propozycja gorzowskiego Teatru im. Juliusza Osterwy. Utrzymany w stylistyce Czechowa dramat niestety rozczarowuje.
Spektakl został zrealizowany na podstawie dramatu Iwony Kusiak, zamieszczonego w ubiegłym roku w czasopiśmie "Dialog". Kusiak od trzech lat jest kierownikiem literackim gorzowskiego Teatru. "Czekaj" to jej pierwszy autorski sukces. Reżyserii podjął się znany aktor i reżyser - Edward Żentara. Spektakl wystawiany jest na Scenie Kameralnej.
"Czekaj" to historia trójki rodzeństwa: Janusza, Heleny i Julii Czekajów, do których po latach nieobecności powraca ojciec. Moment ten jest pretekstem do ukazaniu wewnętrznego dramatu bohaterów; odkrywania na nowo ich żalów, niekończących się obaw, skrywanych tajemnic. Jednocześnie jest to możliwość do skonfrontowania się z przeszłością, ale czy Czekajowie należą do osób, które chcą faktycznie zwracać na nią uwagę? A może jest to dla nich sposób na wyrzucenie na wierzch ich emocji, pretensji i zadawanego sobie nawzajem bólu?
Ojciec, początkowo zdający się być prowodyrem całej serii dramatycznych następstw w relacjach między rodzeństwem, na własnej skórze przekona się, jak wyglądało oczekiwanie Czekajów. Czy pod stertą książek, potopu nieodpowiedzialnych działań bohaterów i tkwieniu w egzystencjalnym marazmie istnieje wciąż rąbek nadziei na możliwość ponownego zbliżenia się do siebie tej rodziny? Czy możliwe jest zabliźnienie ran z przeszłości? Czy ta trójka "dorosłych dzieci" potrafi wybrać pomiędzy niezależnością a wspólnym życiem?
Spektakl na podstawie dramatu Iwony Kusiak nie daje nam wielu odpowiedzi, stawia za to szereg znamiennych pytań, jakże aktualnych w dzisiejszych relacjach międzyludzkich. Widz sam wchodzi w codzienność Czekajów, niby ciągle zaskakującą, ale czy przypadkiem nie od lat tkwiącą w jednym punkcie? Utrzymany w atmosferze twórczości Czechowa spektakl nie przekonuje jednak do siebie. Dostaliśmy, bądź co bądź, zlepek wszystkiego, co mieliśmy okazję czytać czy oglądać nie tylko u Czechowa, ale i w setkach innych dramatów i sztuk teatralnych.
Nie zawiódł tak bardzo scenariusz, jak sama reżyseria. Pierwowzór, choć niezwykle klasyczny w swej wymowie, dawał reżyserowi spore pole do popisu, co niestety nie zostało wykorzystane. Mamy więc sztukę bez pomysłu, schemat na schemacie. Bardzo korzystnie wyszedł jedynie zabieg z zastosowaniem kostiumów, które nie tylko zdawały się charakteryzować samych bohaterów, ale były ponadto swoistym komentarzem do wymowy danych scen. Widzimy prosto zrealizowaną sztukę, w której liczy się dialog, a jeśli momentami i ten zawodzi, ratunku należy szukać w aktorach. I na tym polu niestety nie jest dobrze.
Poza zaskakująco udaną rolą Pawła Cabana i trwającej w okresie świetności swych kreacji aktorskich Marzeny Wieczorek - mamy tutaj kompletnie niewiarygodne, a finalnie i obojętne zinterpretowane postaci. O ile wspomniana już Marzena Wieczorek potrafi wykorzystać potencjał swojej bohaterki, tak już pozostali aktorzy są tak charakterystyczni dla siebie samych, że swobodnie można by było wstawić ich bohaterów do szeregu innych sztuk gorzowskiego Teatru. Szkoda, bo mogła wyjść z tego wszystkiego naprawdę udana psychodrama.
(tekst: Marcin Kluczykowski)
10-04-2008
/ sprawozdania z tego miesiąca
|