Prawda przeżyć W Kinie 60 krzeseł od 18 do 24 kwietnia 2008 r. mogliśmy oglądać dwa premierowe filmy: "Posterunek graniczny" Rajko Grlića oraz "Pora umierać" Doroty Kędzierawskiej.
"Posterunek graniczny" Tytułowy posterunek graniczny znajduje się na linii oddzielającej Jugosławię od Albanii. Jest rok 1987, żołnierze armii jugosłowiańskiej wyczekują na zapowiadany atak Albanii, do którego, notabene, nigdy nie dochodzi. Jest to okazją do niemal karykaturalnej obserwacji zachowań stosunku młodych żołnierzy do życia, swego kraju, wykonywanego zawodu. Przez półtora godziny trwania filmu oglądamy ich harce: ciągłe dowcipkowanie, imprezy alkoholowe, przygodny sex. By było jeszcze zabawniej, w obraz ten wpisani zostają wyżsi rangą, jak chociażby porucznik. Jego seksualne występki doprowadzają do choroby, przez którą decyduje się ogłosić na posterunku stan podwyższonego zagrożenia.
Takich absurdalnych sytuacji jest w filmie Grlića od groma. Zadziwia przy tym to, że obraz często potrafi bardzo intensywnie balansować na przeciwległych biegunach - komedii i dramatu. I co ważne, reżyser robi to naprawdę przekonująco. Podczas seansu miałem skojarzenia z podobną tematycznie i formalnie "Ziemia niczyją" Danisa Tanovića, i choć film Grlića nie reprezentuje aż tak wysokiego progu jakości, zdecydowanie warto i "Posterunek graniczny" zobaczyć.
"Pora umierać" Opowieść o starszej pani Anieli, żyjącej w swej jeszcze przedwojennej willi wraz z ukochanym psem. Aniela, pomimo sędziwego wieku, jest osobą pełna życia. Swym pozytywnym, a przy tym i lekko zdystansowanym, stosunkiem do rzeczywistości powinna rozkochiwać w sobie miliony serc. Tak jest zapewnie przed ekranami, jednak w świecie przedstawionym skazana jest tylko na obecność czworonożnego przyjaciela. Syn odwiedza ją z obowiązku, dla wnuczki jest obojętna, sąsiedzi chcą odkupić podstępem jej willę. Aniela żyje z dnia na dzień, rozmawiając ze oddanym pieskiem, podglądając przez lornetkę sąsiadów i wyczekując na telefon od syna.
Dorota Kędzierzawska, specjalizująca się w fabułach dotykających tematu świata widzianego oczyma dziecka, opowiedziała nam o życiu osoby starszej. "Pora umierać" to ciepła, przejmująca opowieść, która czaruje widza przez znakomite, czarnobiałe zdjęcia Artura Reinharta oraz (a może przede wszystkim) wspaniałą rolę Danuty Szaflarskiej. W pewien sposób "Pora umierać" jest jej monodramem, bo kamera ani na chwile nie przestaje śledzić ruchów głównej bohaterki. I gdyby tak wgłębić się bardziej w film Kędzierzawskiej, to trzeba przyznać, że momentami jest on zbyt rozwlekły. Życie Anieli, choć poniekąd monotonne, ma w sobie swój urok, jednak ile rozkoszować się można obecnością uroku?
Zbyt wiele spraw zostaje tutaj wytłumaczonych, momentami miałem wrażenie, że autorce zabrakło pomysłu na odpowiednie kontynuowanie fabuły (co zresztą zaobserwowałem już przy jej poprzednich filmach). Mimo tych mankamentów wyróżnia się "Pora umierać" na tle pozostałych rodzimych produkcji. Wyrazisty, urokliwie opowiedziany, świetnie zagrany i pięknie sfotografowany film o przemijaniu, samotności, zarazem o radości, jaką czerpać można z drobnych szczegółów naszego życia.
(tekst: Marcin Kluczykowski)
25-04-2008
/ sprawozdania z tego miesiąca
|