Z cyklu "Moim zdaniem", cz. XXXVI (NOTKLUB, MAGNAT. KAWAŁEK KULKI, DZIEWCZYNY… i ja… czwartego lipca 2008) (przemyślenia o sprawach ostatecznych nie do końca objawione)
"… Przyjmij ze spokojem, co ci darowują lata, z wdziękiem wyrzekając się spraw młodości…" (z "Dezyderaty")
Tak więc nie dlatego, że "to nie dla mnie", ale by zachować nieco starczego wdzięku po kilku utworach zagranych przez zespół o zawsze intrygującej mnie nazwie "Kawałek Kulki" opuściłem parter dawnego "Chemika", a ściślej "NOTklubu". W czasach mojej młodości miejsce dla wtajemniczonych i nielicznych. A dzisiaj tam "Magnat" opanowany przez wnuków i prawnuków dawnych luminarzy tego lokalu. A piszę to z pewną dozą złośliwo- -negatywnej satysfakcji - tak bywa, że przysłowie "nie dla psa kiełbasa" weryfikuje czas… Więc dobrze!
Zaprosił mnie do "Magnata" Maciek - basista grupy - (empatia, sympatyczność, otwartość), a że nigdy nie słyszałem ich muzyki poszedłem przełamując wewnętrzne bariery - a raczej przewidywalną barierę: wiekowo-pokoleniową, bowiem większość tańczących, poprzebieranych w najróżniejsze stroje (podobnie zespół), to co najmniej o jedno/dwa pokolenia młodsi ode mnie. Więc pomiędzy nimi - dziwadło - z CANONEM dla dodania sobie animuszu!
Posłuchałem muzyki (cztery utwory), pooglądałem (piękne i młode), zrobiłem kilka fotografii i … zwiałem!
Postscriptum Brzmienie Zespołu, aranżacje - ciekawe, głos wokalistki Magdy interesujący o specyficznym, niecodziennym i niebanalnym, tembrze… Magda - dotąd mi nie znana - ale porozmawialiśmy chwilę - osoba bardzo empatyczna. Podobnie "szef" zespołu - Błażej. Jacka - perkusistę znam od kilkunastu lat - pracowaliśmy w latach osiemdziesiątych u Jego Wuja Zdzisława - Człowieka, o którym moja najwdzięczniejsza pamięć. Na zawsze. Bratanek - spokój, wyważenie, osobowość. W bębnieniu - zatopienie się w rytmach… O tekstach wypowiedzieć się nie mogę - tumult, hałas, zła akustyka (nagłośnienie) - nic nie zrozumiałem… Posłucham sobie płyty - w domu…
Z. Marek Piechocki
8-07-2008
/ sprawozdania z tego miesiąca
|