Klub Konesera | „Cztery noce z Anną” W Klubie Konesera gorzowskiego Kina Helios, we wtorek, 25 listopada 2008 r., zaprezentowano film Jerzego Skolimowskiego pt. „Cztery noce z Anną”.
Prowincjonalne miasteczko. Leon Okrasa (Artur Steranko), pracownik spalarni odpadów medycznych, mieszka razem z umierającą babcią. Prowadzi życie samotnika – nie ma przyjaciół, żony ani rodziny. Od dłuższego czasu wzrasta w nim zainteresowanie pielęgniarką Anną (Kinga Preis), którą codziennie obserwuje przez okno, ale dotąd nie zamienia z nią ani słowa. Fascynacja kobietą powoli zaczyna przeradzać się w obsesję – Okrasa dosypuje Annie środki nasenne i przez cztery noce zjawia się w jej pokoju, by móc choć przez chwilę przebywać z ukochaną…
Jerzy Skolimowski po 17 latach przerwy powraca z propozycją filmu specyficznego, z niebanalnie opowiedzianą fabułą. Wiele już było produkcji o miłości, dlatego żeby czymś zaskoczyć, potrzeba twórczego pomysłu i właściwej realizacji. I tutaj tego nie zabrakło. Reżyserowi udało się bez przesadnej egzaltacji i patosu wykreować opowieść o nietypowym, skrytym uczuciu. W filmie pada zaledwie kilkanaście zdań, ponieważ przy realizacji skupiono się przede wszystkim na przeżyciach wewnętrznych głównego bohatera, uwydatniając jego introwertyczny charakter. Świat zewnętrzny przestaje niejako istnieć, gdyż na pierwszy plan wysuwają się postaci Okrasy i Anny. Pozostali bohaterowie to jedynie drobne epizody - niewiele się o nich dowiadujemy, są tylko dopełnieniem całej historii.
Interesująca jest kreacja samego Okrasy. W jego postaci można zauważyć coś nietypowego. To wrażliwy, samotny i skromny człowiek. Ma niskie poczucie wartości i zna swoje miejsce w szeregu. Kiedy dyrektor szpitala wzywa go do swego gabinetu, Okrasa, zamiast na skórzanym krześle, siada na zwykłym stołku, stojącym pod ścianą. A gdy dyrektor prosi go bliżej biurka, bohater przysuwa sobie ów stołek.
Po pierwszej nocy spędzonej w pokoju Anny wyznaje, stojąc nad grobem staruszki: „Tak jak babcia chciała, spotykam się z kobietą”. To stwierdzenie wydaje się wręcz komiczne, zwłaszcza, że Anna nie wie nic o wizytach - w tym czasie jest pogrążona we śnie. Mylne jest wrażenie, że Okrasa może mieć złe zamiary wobec pielęgniarki, bo tak naprawdę przychodzi do jej pokoju, by móc na nią popatrzeć. Zachowuje się jak dobry przyjaciel – maluje ukochanej paznokcie, sprząta ze stołu i naprawia zegar z kukułką. I taki stan rzeczy całkowicie mu odpowiada. Do szczęścia nie potrzebuje nawet jakiejkolwiek reakcji ze strony Anny. Pod koniec filmu, na pytanie, dlaczego włamywał się do jej domu, odpowiada nieśmiało: „Z miłości”.
Reżyser stosuje retrospekcje, co jakiś czas pojawiają się więc obrazy z przeszłości, kiedy Okrasa został niesłusznie oskarżony o gwałt na Annie. Akcja toczy się właśnie na dwóch płaszczyznach – „teraz” i „wcześniej”, co daje wrażenie fabuły nieco poszarpanej. Dlatego też film wymaga większego skupienia. Prowincjonalne miasteczko ukazano dzięki turpistycznej scenografii, pełnej brzydoty i brudu. Z pewnością nie jest to rzeczywistość piękna, ale za to prawdziwa. Zbyt długie kadrowania mogą w pewnym momencie powodować zniecierpliwienie, ale to nie rzutuje aż tak bardzo na całościowe wrażenie i nie ujmuje wartości filmu.
Tekst: Alicja Maszkowska Fot. www.film.wp.pl
1-12-2008
/ sprawozdania z tego miesiąca
|