Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce. Zrozumiałem.
Gorzów Wielkopolski

Lubuskie warte zachodu
 
 
 
 
Logowanie
 
 
 

nie jesteś zarejestrowany?
wpisz proponowany login i hasło, a przejdziesz do dalszej części formularza..
Relacje

DKF „Megaron” | „Last days”

Na kolejnym spotkaniu Dyskusyjnego Klubu Filmowego „Megaron”, 
11 grudnia 2008 r. został pokazany film Gusa Van Santa pt. „Last days”.

Zawsze mam problem z filmami tak bardzo minimalistycznymi w swej formie, jak to, zamykające „trylogię śmierci”, dzieło Van Santa. Jest to autorska interpretacja śmierci Kurta Cobaina, lidera grupy Nirvana. Właściwie to postać słynnego muzyka oraz wydarzenia z nim związane są podstawą do opowiedzenia historii kalki Cobaina. Bo ten na ekranie nie pojawia się w ogóle. Głównym bohaterem filmu jest niejaki Blake, muzyk rockowy, który w swej leśnej posiadłości próbuje uciec przed otaczającym go światem. Jego wygląd, zachowanie oraz fakt takiego, a nie innego zakończenia, sugerują jedynie inspiracje ostatnimi dniami życia lidera Nirvany.

W gruncie rzeczy dziwnie ogląda się lidera rockowej formacji, który mrucząc coś pod nosem, przez większość czasu przechadza się po okolicznych lasach. Blake szuka schronienia w przyrodzie zawsze wtedy, gdy ktoś z zewnątrz w niepokojący sposób próbuje zagrozić jego prywatności. „Last days” to obraz człowieka wyniszczonego przez innych ludzi, szkoda więc, że o bohaterze dowiadujemy się tak mało. Jest on nam niestety obcy, a jeszcze bardziej za mgłą dla widza znajdują się bohaterowie drugiego planu. Takie było jednak założenie Van Santa, trzeba je zaakceptować, choć, oczywiście, niekoniecznie musi nam ono odpowiadać.

Bo przecież o samotności, o ucieczce przed ludźmi można opowiedzieć inaczej. „Last days” niejednokrotnie sprawia wrażenie filmu wymęczonego, nadmiernie przedłużonego, tym bardziej, że z wielu przedłużeń niewiele wynika. Pomimo to, gotowy byłem w wielu momentach szczerze polubić ten obraz. Bo doskonale prezentuje się tu symbolika, której doszukać się można w niemal każdej scenie. Zaskakująco dobrze wypadają również sceny „muzyczne”, czy też nieco odstająca, ale jakże pomysłowa scena odejścia. Jednak to za mało, by nazwać „Last days” dziełem udanym. Wizja autorska, rozumiem, jednak dlaczego kosztem cierpliwości widza…


Tekst: Marcin Kluczykowski
Fot.
www.film.wp.pl



16-12-2008
/ sprawozdania z tego miesiąca
 
Komentarze


brak komentarzy

zaloguj się aby móc komentować ten artykuł..

Kalendarz imprez
Sfinansowano w ramach Kontraktu dla województwa lubuskiego na rok 2004

Copyright © 2004-2024. Designed by studioPLANET.pl. Hosting magar.pl