Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce. Zrozumiałem.
Gorzów Wielkopolski

Lubuskie warte zachodu
 
 
 
 
Logowanie
 
 
 

nie jesteś zarejestrowany?
wpisz proponowany login i hasło, a przejdziesz do dalszej części formularza..
Wywiady

Krzysztof Skiba - Jesteśmy krajem niedorozwiniętej demokracji

Przepytujemy legendę polskiego happeningu. Tym razem na poważnie, między innymi o polityce i najnowszym hicie „Moherowe berety”. Starsze panie, wielbicielki „Radia Maryja”, miały go za tę piosenkę znienawidzić,
a jest na odwrót! Z Krzysztofem Skibą, liderem zespołu Big Cyc, rozmawia Łukasz Chwiłka.

Po ulicach chodzisz bez obstawy?
Od zawsze, od urodzenia bez obstawy.

Bo ja się o ciebie boje! Nie ścigają cię panie w moherowych nakryciach głowy za piosenkę o nich?
Jeszcze nie, ale dzieją się za to rzeczy zaskakujące i to w odwrotną stronę. Mieliśmy niedawno premierowy koncert piosenki „Moherowe berety” w Warszawie i po koncercie podpisywaliśmy płyty w sklepie muzycznym. Ustawiła się dość długa kolejka. Proszę sobie wyobrazić, jakie było nasze zdziwienie, kiedy na początku tej kolejki stała szpica moherowych beretów. Klasyczne moherowe berety, bo wiek się zgadzał, odzież się zgadzała i wyraz twarzy się zgadzał. Byliśmy przekonani, że będą chciały nas zrugać, podjąć dyskusję czy polemizować. Natomiast nie. Każda z nich wyciągnęła zza pazuchy płytę, którą musiały przed chwilą nabyć, i poprosiła o autograf. Powiedziały, że jesteśmy świetnym zespołem. Nie wiem czy ta piosenka paradoksalnie trafiła do tych środowisk
i one przyjęły ją pozytywnie.

Wiadomo, że jak moherowe berety to i „Radio Maryja”. Nie dostałeś głosów sprzeciwu od tej rozgłośni?
 „Radio Maryja” ma więcej problemów z samym sobą. Udają, że problem „Big Cyca” i tej piosenki ich nie dotyczy. Jak wiadomo, oni mają teraz problemy z prokuratorem, bo się okazało, że przeprowadzili zbiórkę i się z niej nie rozliczyli. Te i inne sprawy sugerują, że to Radio znajdują się w tzw. „szarej strefie”, czyli nie płaci podatków, nie prowadzi księgowości, albo prowadzi podwójną księgowość. Przynajmniej tak twierdzą dziennikarze TVN-u, którzy robili materiał o „Radio Maryja”. Myślę, że w tej chwili to Radio szuka dobrych adwokatów, dobrej kancelarii prawniczej, która by wydobyła ich z problemów.

Apropos TVN-u. W programie „Teraz My”, przy okazji premiery piosenki „Moherowe Berety”, występowałeś w towarzystwie posła Cymańskiego, który ewidentnie nie tryskał śmiechem. A co z resztą polityków? Mają poczucie humoru?
W piosence jest choćby mowa o Giertychu, który jest ewidentnie człowiekiem bez poczucia humoru. Z kolei poseł Cymański ma poczucie humoru na pokaz, troszkę medialne. Aczkolwiek, może się mylę, chciałbym się mylić, ale myślę, że on w partii jest poważny. Na potrzeby mediów udaje czy gra człowieka dowcipnego. Natomiast widzimy, że doszła do władzy opcja zdecydowanie pozbawiona jest poczucia humoru. To widać po reakcjach, nerwowych reakcjach na pytania dziennikarzy. W końcu oni od tego są, żeby zadawać czy to złośliwe, czy podchwytliwe pytania. Dlatego wyjaśnia się tajemnica miłości do „Radia Maryja”, bo tam jest specyficzne dziennikarstwo. Tam się nie zadaje pytań. Tam się przytakuje. Ewentualnie jak się zadaje pytania to w stylu: Dlaczego pan tak pięknie wygląda?, albo Co pan robi, że tak doskonale kierują swoją partią. Nie jest to typ dziennikarstwa interwencyjnego, szukającego prawdy, tylko typ dobrze zorganizowanej wazeliny.

Mówisz, że nasi politycy pozbawieni humoru...
Może nie wszyscy, bo akurat ta opcja taka jest.

Premier Marcinkiewicz też jest z opcji rządzącej i chyba nie powiesz, że jest ponurakiem?
Akurat premier się szlachetnie wyróżnia i mówię to z pełną odpowiedzialnością. Jego słynne Yes, Yes, Yes było dowcipne, a nawet zaczepki do Tuska w stylu cieniasy też były do przyjęcia. Rokita na przykład się za to obraził. Myślę, że niepotrzebnie. To jest polityka i tu też powinien być pewien dystans. Premier, mieszkaniec Gorzowa, ma zdecydowanie poczucie humoru.

Sądzisz, że polityczni sztywniacy któregoś dnia ukrócą satyrykom takim jak ty pole do popisu?
Myślę, że tak źle nie będzie. Zamiast mleczarza chyba nie będzie stał tajemniczy pan
z legitymacją i będzie zapraszał na długie, ciężkie i poważne rozmowy. Z drugiej strony, sytuacja może nie tyle cenzury, co przyduszenia, jeżeli chodzi o kulturę, jest już widoczna gołym okiem. Choćby piosenka „Moherowe berety” jest skutecznie blokowana we wszystkich mediach publicznych. Działa tutaj mechanizm autocenzury. Ludzie zatrudni
w tych mediach to osoby zatrudnione na etatach. Istnieje taki mechanizm, że lepiej być grzecznym, lepiej takich piosenek nie emitować. Jest duży wybór, są piosenki neutralne. Jeżeli radio ma do wyboru piosenkę neutralna to ją wybierze, a nie piosenką kontrowersyjną.

Bo nie chce się narażać...
Tak, tylko że to jest, moim zdaniem, wbrew demokracji i wbrew nam wszystkim. Oni robią złą robotę. Prawdziwa, normalna, wolna Polska powinna polegać na tym, że jest satyra polityczna tak jak na całym świecie. W Stanach Zjednoczonych jest mnóstwo programów telewizyjnych, które w sposób czasem bardzo wulgarny czy bardzo dosadny szydzą
z głównych osób w Państwie. Z prezydenta Georga Busha i jego najbliższych współpracowników. Nikomu do głowy nie przyjdzie, żeby z tego powodu komuś robić kłopoty.

To dlaczego u nas, w Polsce, jest na odwrót?
Jesteśmy jeszcze krajem niedorozwiniętej demokracji. Demokracja w Polsce jeszcze nie okrzepła, nie dojrzała, a politycy są często nie przyzwyczajeni, że się z nich żartuje
i reagują w sposób nerwowy.

Powiedziałeś kiedyś, że nie lubisz polityków, bo są hipokrytami, ale kilku
z nich jest lepszymi showmanami od Ciebie. Któż to taki? 
Zdecydowanie Andrzej Lepper. To postać, która ma bardzo dobre wyczucie sceny, czasem stać go na jakiś dowcip. Zresztą śmieszniejsze jest jak mówi poważnie, bo też brzmi jak dowcip. Stąd też ciężko to odróżnić. Andrzeja Leppera uważam za znakomitego showmana, zresztą jak Renatę Beger. Wywiady, w których ona mówi, że lubi sex jak koń owies, a do tego ma kurwiki w oczach itd. Przecież nie my, satyrycy, to wymyśliliśmy, tylko właśnie politycy sami o sobie tyle ciekawych, a zarazem śmiesznych rzeczy mówią.

Wywołałeś temat Renaty Beger. Podobno po nagraniu o niej piosenki miałeś okazję się z nią spotkać?
Oczywiście, spotkaliśmy się nawet kilka razy. Przede wszystkim spotkaliśmy się
w Polsacie, w programie...

Zerwane więzi?
(śmiech) Nie, nie, ani „Wybacz Mi”. To był program publicystyczny Krzysztofa Skowrońskiego „Czarny kot, biały pies”, gdzie w ogóle odbyła się premiera piosenki „Złoty warkocz”, poświęconej Renacie Beger. Ona twierdzi, że tekst piosenki oparty jest na fałszywych artykułach prasowych.

Piosenka jej się nie podobała?
Mówiła, że refren się jej podoba. Choć na propozycję wspólnych występów powiedziała, że musi się zastanowić, ale z góry nie wyklucza takiej sytuacji.

Wychodzi Skiba i ciągnie za sobą Renatę Beger... Wyobrażasz to sobie?
Wszystko jest możliwe. Nasza propozycja wspólnych występów, była rodzajem żartu, ale nigdy nie mówimy nie. Naszym zdaniem Renata Beger mogłaby wystąpić na scenie
w charakterze petardy, albo statywu do mikrofonu.

Tak pokochałeś naszych polityków, że wydałeś książkę z felietonami
o nich. Nie masz w planach dłuższej formy literackiej? Może jakaś powieść?
Aż tak mnie nie pociągają. Myślę, że krótka forma felietonu czy piosenka to to, co mogę im poświęcić. Natomiast cała duża powieść odpada, nie czuję się na siłach. Może ktoś
o temperamencie Władysława Reymonta albo Stefana Żeromskiego. Ja wolę krótkie formy satyryczne. Są epigramatyczne i można w nich zawrzeć szybko puentę, coś szybko skomentować. Natomiast powieść wymaga dużego dystansu, także czasowego. Być może za 10-15 lat powstanie genialna beletrystyka na temat czasów Samoobrony, blokad Andrzeja Leppera. Kto wie? Może nie tak konkretnie, ale jacyś anonimowi działacze Samoobrony, którzy będą przeżywali liczne przygody. Nie wiem tylko, kto mógłby to zrobić? Może Dorota Masłowska.

Zapewne oglądasz program Szymona Majewskiego?
Tak, a ostatnio nawet wziąłem w nim udział jako gość.

Pod koniec programu, na deser emitowane są „Rozmowy w tłoku”.
Mini-program piętnujący i ośmieszający polityków. Czy nie masz wrażenia, że tylko kwestią czasu jest zdjęcie go z anteny, za ten prześmiewczy sposób prezentowania w nim naszych polityków?
Mam nadzieję, że nie. Chwalę za to postawę TVN-u. Postawę, która pokazuje, że można śmiać się absolutnie z wszystkich i wszystkiego. Ja mogę tylko temu przyklasnąć. Mi humor i styl dowcipu Szymona Majewskiego bardzo odpowiada. Z miłą chęcią odpowiedziałem na jego zaproszenie. Zresztą, kiedyś miałem przyjemność występować z nim razem na scenie. Poznałem go prywatnie. Jest człowiekiem naprawdę bardzo dowcipnym, zakręconym. Jego styl, który wielu osobom się nie podoba, bo on jest bardzo zakręcony
i nie jest to walenie cepem w łeb, tylko jest tam dużo nonsensownego poczucia humoru, absurdalnego, który mi bardzo odpowiada. W cały absurd, w to zwariowanie, on wplata polityczne wątki i to jest bardzo ciekawe.

Prywatnie przyjaźnisz się, z którymś z polityków?
Nie mam żadnego polityka przyjaciela. W polityce w ogóle trudno jest o przyjaciół. Ja mam przyjaciół tylko w świecie muzycznym. Natomiast w świecie polityki nie mam przyjaciół i ich nie szukam. Myślę, że to byłoby wewnętrzna zdrada naśmiewać się z ich na scenie,
a tak naprawdę chodzić z nimi na piwo.

                                                                                          (rozmawiał: Łukasz Chwiłka)



25-05-2006

/ pozostałe wywiady
Kalendarz imprez
Sfinansowano w ramach Kontraktu dla województwa lubuskiego na rok 2004

Copyright © 2004-2024. Designed by studioPLANET.pl. Hosting magar.pl