Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce. Zrozumiałem.
Gorzów Wielkopolski

Lubuskie warte zachodu
 
 
 
 
Logowanie
 
 
 

nie jesteś zarejestrowany?
wpisz proponowany login i hasło, a przejdziesz do dalszej części formularza..
Wywiady

Marcin i Michał Wójcik z ANI MRU MRU

Jeden z najpopularniejszych kabaretów w Polsce. Tworzą go: Marcin Wójcik, Michał Wójcik i Waldemar Wilkołek. Laureaci wielu nagród na festiwalach kabaretowych. W Gorzowie po raz czwarty i, jak zapowiadają, nie ostatni. O polityce na wesoło i kabarecie na poważnie Marcin i Michał Wójcik z „ANI MRU MRU” opowiadają w wywiadzie Łukaszowi Chwiłce.

Kolejny raz w Gorzowie, ostatnio byliście tutaj w lipcu. Miło się tutaj wraca?
Marcin: Bardzo! Bardzo podobają nam się tutejsze tereny. Gorzowa, jako miasta, nie znamy zupełnie.
Michał: Znamy tylko z przejazdów.
Marcin: Jakoś zawsze jest tak dziwnie, że Gorzów jest naszym ostatnim miastem na trasie kabaretu i zawsze stąd wracamy do domu. Nie bardzo nas to cieszy, bo jest daleko.
W Gorzowie, o ile pamiętam, jesteśmy czwarty raz i bardzo miło zawsze wspominamy. Publiczność dopisuje, fajnie się bawi.

Hierarchia publiczności według miast. Stosujecie coś takiego?
Marcin: Nie ma czegoś takiego. W każdym mieście ludzie tak samo dobrze się bawią.
Z kolei w mniejszych miejscowościach, gdzie przyjeżdżamy po raz pierwszy, jest inaczej. Czasami to są miejscowości, gdzie nikt przed nami pięć lat na żaden występ nie przyjeżdżał, gdzie miejscowość liczy 5 tysięcy mieszkańców. To jest coś takiego, że przez pierwsze piętnaście minut ludzie chcą zobaczyć jak wyglądamy na żywo, a nie to,
co chcemy pokazać na scenie.

Jest jakieś szczególne miasto, do którego lubicie wracać? 
Lublin (śmiech), bo tam mieszkamy.

Słów kilka o kabarecie. Jak się odnajdujecie w dzisiejszej rzeczywistości? Politycy robią wam ogromną konkurencję. Już niedługo, żeby zdobyć dużą publiczność kabaretową, trzeba będzie się przenieść na trybunę sejmową. 
Michał: Politycy radzą sobie tam dobrze i nie będziemy im odbierać chleba.
Marcin: Jak na razie dają sobie dobrze radę ze swoim kabaretem tam na Wiejskiej. 
Michał: Chyba nie będziemy się tam wtrącać...

Śmieszą was w ogóle politycy?
Marcin: Bardzo mnie śmieszą, ale to jest śmiech przez łzy.

Czyli co, żenada? 
Marcin: Trochę tak. Jak na przykład oglądam pana Wierzejskiego w telewizji...
Michał: Popisał się (śmiech).
Marcin: Nawet jakbym go spotkał na ulicy to nie wiem, co bym mu powiedział, albo bym go zignorował.
Michał: Pocałowałbyś go.
Marcin: Albo bym go pocałował w usta.

Już byś był homoseksualistą w oczach posła.
Marcin: Chyba nawet pedofilem, bo on myli różne pojęcia. Jest świetnie zorientowany
w tych sprawach. Podejrzewam, że to mogą być jego ukryte kompleksy.

Uraz z dzieciństwa?
Marcin: Być może?
Michał: On w ogóle jest bardzo inteligentnym człowiekiem. Z tego, co mówił, że nie czytał, a wie. No to chwała mu za to.

Nie myśleliście, żeby któregoś z polityków sparodiować?
Marcin: Nie, bo jesteśmy dalecy od parodiowania polityków. Tym bardziej mam nadzieję, że za 10 lat nikt nie będzie pamiętał, kto to jest Joanna Senyszyn. Kabaret ma takie plany, żeby istniał dłużej niż 10 lat. O ile publiczność pozwoli. Natomiast nie chcemy im przysparzać popularności naszymi występami.

Sami jesteście w Polsce bardzo popularnym kabaretem. Każde medium chce was mieć u siebie. Czy nie macie obaw, że telewizja was wchłonie, wyeksploatuje i porzuci jak choćby Marcina Dańca?

Michał: To nie jest wina telewizji tylko samego Marcina Dańca.
Marcin: Myślę, że tu nie można mówić o winie. Z tego, co wiemy, bo rozmawialiśmy ostatnio z Marcinem prywatnie, on ma się bardzo dobrze. Gra dużo mniej koncertów, ale mówi, że minął jego okres, gdzie miał „straszne ciśnienie”, żeby grać po 300 koncertów rocznie. Teraz gra 100 i dobrze się z tym czuje. To było po części zaplanowane, a po części myślę, że też odpuścił. Trudno być na topie przez 12 lat. Publiczność jest bardzo wymagająca i wystarczy, że się na rok odpuści.

Nie macie takich obaw, że od telewizyjnego przesytu znudzicie się publiczności i skończy się wasze „5 minut”?
Marcin: My mamy takie obawy, tylko nie mamy na to wpływu. Telewizja rządzi się swoimi prawami i wszystko zależy od nas. Jeżeli my w czasie występu w Gorzowie pokażemy
4 numery, których nigdy nie było w telewizji, plus „hiciory”, które ludzie lubią, to myślę, że publiczność będzie miała świadomość, że w telewizji często się powtarza różne rzeczy,
a kabaret cały czas tworzy.

Z drugiej strony telewizja bardzo promuje...
Marcin: Zdecydowanie tak. To jest potężne medium i zwłaszcza, jeżeli chodzi
o kabarety, zespoły muzyczne czy aktorów. Bez telewizji się nie da żyć w tym kraju. 

Wam chyba już reklama nie jest potrzebna, bo jesteście na tyle znani. Choć kabaret „Mumio” właśnie poprzez reklamę nabrał popularności. Nie chcieliście spróbować sprawdzić się reklamie, bo nie wierzę, że nie macie propozycji?
Marcin: Były propozycje i to nie tylko do nas, ale też do szerokiego grona kabaretu
i kabareciarzy. Po sukcesie reklamy z „Mumio” dużo firm pomyślało, że można zrobić podobne reklamy.

Nie chcieliście spróbować?
Marcin: To bez sensu. Nie jest to nam do niczego potrzebne, żeby występować
w reklamach. 

Chyba też chcecie uniknąć porównań z „Mumio”...
Marcin: Oczywiście, że tak. Na pewno, jeżeli przyjdzie firma i powie, że chce zrobić
z nami reklamę i powie, że zapłaci po 5 milionów dolarów na głowę, to wtedy zaczniemy się zastanawiać. Wtedy to by nas zmusiło do tego, żeby zrobić lepszą reklamę niż „Mumio”. 

Co robicie, kiedy zapomnicie tekstu?
Marcin: Zapomnieć to może nie, ale zdarza się często pomylić tekst, a poza tym to improwizujemy.

Improwizacje na scenie? Zdarzają się? Nie tylko wtedy, kiedy zapomina się tekstu, ot tak dla fantazji?
Marcin: Cały czas się zdarzają. Uczymy się po występach, że ktoś dodał jakieś dwa słowa do czegoś. Tylko staramy się dać sobie szansę na dodawanie różnych rzeczy. My poza tym musimy reagować na takie sytuacje, które nas zaskakują. Że zgaśnie światło
w teatrze, czy inne nie przewidziane zdarzenia.

A nie jest tak, że niektóre skecze powstają z improwizacji?
Marcin: O tak! Głównie z improwizacji. Improwizacja wśród kabareciarzy jest bardzo popularna. Kabaraciarze nie są aktorami i my sprzedajemy w 99% swoje osobowości i nie gramy żadnych ról. 

Czy zaskakuje was publiczność swoimi reakcjami i tym, co może zrobić? Bywa nieobliczalna?
Marcin: Zdarza się. Jak się ma doświadczenie sceniczne, to człowiek jest przygotowany na takie reakcje.

Do jakich granic bywają nieobliczalni?
Michał: Już tego numeru nie gramy, ale kiedyś w „Randce w Ciemno” Marcin zaprosił jedną osobę na scenę, i chłopak w pewnym momencie zaczął się rozbierać na scenie, i to było bardzo nieprzewidywalne.

A mieliście kiedyś publiczność, która się nie śmiała?
Marcin: Raz...Przypadkowa publiczność na jakieś imprezie zamkniętej. Zmęczona, znudzona całym życiem. Trudno takich ludzi ruszyć. Mówiąc jednak o imprezach biletowanych ludzie wiedzą, na co przychodzą, na jaki typ humoru się nastawiają i przez ostatnie 5 lat nie śmiejący się nie nam nie zdarzyli.

Ludzi z klucza stwierdzają, że ludzie kabaretu to śmieszni ludzie, a jak śmieszni to pewnie potrafią opowiadać dowcipy na zawołanie. Potraficie? Od razu proszę coś specjalnie dla naszych czytelników.
Marcin: Kurcze, czy ja potrafię opowiadać dowcipy? Potrafię.
Michał: Nie nadają się do druku (śmiech).
Marcin: Dzisiaj mnie ubawił jeden dowcip w samochodzie. „Co widzi optymista jak wchodzi na cmentarz? Odpowiedź: Same plusy”.

Dziękuje za kawał. Na koniec krótka piłka i szybki kwestionariusz.
W dodatku dla utrudnienia te pytania już wam kiedyś zadano. Więc zobaczymy jak od tego czasu zmieniło się wasze patrzenie na życie. Myśl, która przychodzi Ci do głowy, kiedy nie jest najlepiej?
Marcin: Musi być dobrze.
Michał: Nie ma takiego dna, w które nie można by zapukać od spodu.

Coś, co zawsze masz przy sobie?
Michał: Scyzoryk.
Marcin: Gigantyczne pieniądze.

Ulubiony bohater filmowy?

Marcin: Niezmiennie Forrest Gump.
Michał: Charlie Chaplin.

Jaką książkę przeczytałeś dwa razy?
Marcin: Z reguły nie czytam książek dwa razy, ale kiedyś przeczytałem dwa razy „Szatana z siódmej klasy”.
Michał: Ja ani jednej nie przeczytałem. 

Coś, czego nie potrafisz robić, a chciałbyś się nauczyć?
Marcin: Gry na fortepianie.
Michał: Nie wiem.
Marcin: On wszystkie umie (śmiech).

Ulubione miejsce odpoczynku?
Marcin: Wanna.
Michał: Dom.

Ulubiony smak?
Michał i Marcin: Żurawinowy (śmiech).

Ulubiony zapach?
Marcin: Kiedyś powiedziałem, że kobiety...ale nie jestem zapachowcem.

Coś, co Cię ostatnio zachwyciło?
Marcin: Mnie ostatnio zachwycił Rzeszów.

Publiczność?
Marcin: Ogólnie miasto (śmiech).

Jedno już spełnione marzenie?
Marcin: Chciałem pojechać do Afryki i pojechałem.
Michał: Własne mieszkanie. 

Za rok znowu w Gorzowie?
Marcin: Albo wcześniej.

                                                                                       (rozmawiał: Łukasz Chwiłka)



31-05-2006

/ pozostałe wywiady
Kalendarz imprez
Sfinansowano w ramach Kontraktu dla województwa lubuskiego na rok 2004

Copyright © 2004-2024. Designed by studioPLANET.pl. Hosting magar.pl