Gorzowski Amfiteatr znowu ożył. A to za sprawą jednego człowieka. Nazywa się Piotr Rubik. Na samą myśl o jego kolejnym oratorium, w naszym mieście było gorąco. Podczas koncertu, 22 września 2006r., ponad czterotysięczny tłum jak zaczarowany patrzył na dyrygenta Rubika, który, jak w magicznym transie kierując muzyczną machiną, po raz kolejny dał z siebie wszystko.
O jedynym takim Psałterzu i jedynej takiej publiczności - gorzowskiej publiczności - opowiada Łukaszowi Chwiłce.
Panie Piotrze, czy to był pana najlepszy koncert w Gorzowie? Bo było ich aż trzy.
Ciężko powiedzieć. Myślę, że każdy był na swój sposób dobry i każdy był inny. Na pewno w tej chwili mogę powiedzieć, że ten (Psałterz Wrześniowy - przyp. red.) był najlepszy,
bo jestem świeżo po emocjach wspaniałej reakcji publiczności. Powiem tak: wydaje mi się, że zawsze w Gorzowie jest dobrze!
Pan już trzy raz był w Gorzowie, trzy razy tutaj koncertował. Jak pan zapamięta Gorzów i gorzowską publiczność?
Jak mogę zapamiętać? Wspaniale! Dodatkowo każdy będzie mógł zapamiętać tę publiczność, ponieważ gorzowski koncert ukaże się na płycie CD już 23 października.
„Psałterz Wrześniowy” zamyka ten oratoryjny tryptyk. Jakie są pana dalsze plany? Co pan dalej będzie komponował, co pan będzie robił?
W najbliższej przyszłości przygotowujemy ze Zbyszkiem Książkiem dzieło na 750-lecie miasta Krakowa, a później zobaczymy, bo nie chce na razie zdradzać, gdyż mamy różne plany.
Na koniec jeszcze mała promocja Psałterza dla tych, którzy go jeszcze nie widzieli. O czym to jest?
Jak zwykle o miłości.
(rozmawiał: Łukasz Chwiłka)