Galeria Nowych Mediów odeszła wraz ze Zbigniewem Sejwą z Miejskiego Ośrodka Sztuki. Romuald Kutera jest nowym kuratorem tej przestrzeni. Teraz, pod nazwą Galeria Sztuki Najnowszej, ma zmienić pokazywanie sztuki w Gorzowie. O planach, kondycji sztuki najnowszej i promowaniu nieznanych twórców, z Romualdem Kuterą rozmawiał Robert Sławiński.
Przede wszystkim gratuluję Panu wystawy, szczerze powiedziawszy jestem oszołomiony takim wejściem.
Dziękuję. To był dobry zbieg okoliczności. Brałem też pod uwagę, że nie macie opery
w Gorzowie, możliwości posłuchania dobrego głosu.
Przyjął Pan propozycję Miejskiego Ośrodka Sztuki zrealizowania, stworzenia Galerii Sztuki Najnowszej. No właśnie, stworzenie czy ciąg dalszy idei?
To jest stworzenie i ciąg dalszy. Muszę się na czymś oprzeć, na tej tradycji, którą kiedyś
z kolegami na studiach stworzyliśmy. To nie była bagatelna tradycja, ponieważ my
w latach ciężkich, trudnych sprowadzaliśmy Michaela Snow'a, wybitnego przedstawiciela kina strukturalnego. I on przyjechał do Polski, ale przyjechał jako grupa muzyczna CCMC (przyp. red. grupa, w skład której wchodzą: Paul Dutton/ John Oswald/ Michael Snow). Wziął swoje filmy pod pachę i udawał, że gra, a wieczorami w DKF-ach pokazywał nam swoje filmy i objechaliśmy z tym materiałem całą Polskę. Także potrafiliśmy sprowadzać wielkie gwiazdy. Mam nadzieję, że tu też będę tak pracował, by pokazać gorzowianom artystów z najwyższego topu. Nie mogę tej przyjemności sobie przekreślić, lepiej kontynuować. Gorzów jest fantastycznym miejscem. Tu przez te konfrontacje jest dość znany w Polsce. Czasami nawet nie wiecie, co macie, jakich ludzi, którzy swoją działalnością artystyczną przeszli do historii jak np. twórca "Białej Lokomotywy"
z 1972 roku.
Galeria będzie się starać udostępniać publiczności to, co jest w sztuce najwartościowsze, oryginalne.
Tak, oryginalne i przede wszystkim bardzo nośne. Pokażemy Zdzisława Nitkę, który należy do czołówki ludzi w Polsce zajmujących się Nową Ekspresją. Warszawa ma Modzelewskiego. Uważam, że Nitka jest od niego lepszy i właśnie on będzie tu pokazany, jako druga wystawa. Będziemy pokazywać sztukę, która jest bardzo osobista. Nie da się jej powtórzyć. Teraz w sztuce bardzo trudno jest być przejrzystym i charakterystycznym, żeby też być rozpoznawalnym. Nitka jest rozpoznawalny.
Czyli będzie Pan sprowadzał artystów ze względu na trend, ambitny projekt?
Bardzo dobrą sztukę będę pokazywał w Galerii. Przedstawicieli bardzo dobrej sztuki, ale również osoby, o których jeszcze nikt nie słyszał. Na przykład, pod koniec roku pokażę grupę Pinhole. Stworzyła ona nowy typ reportażu, film zrobiony ze zdjęć, odarty
z symboliki. Coś fantastycznego, projekcja filmów z góry na dół, w takim charakterze jak posągi armii terakotowej stojące pionowo.
W jakiej kondycji stoi sztuka najnowsza?
Powiem tak. Jest w takiej kondycji, jaką wygeneruje. Teraz nie ma przekraczania granic, nie ma awangardy, nie ma krav awangardy. Gdzieś coś pęcznieje i to trzeba zaopatrzyć. Pokazać coś, co jest fajne i dobre.
W programie przewidziane są wystawy artystów polskich młodego pokolenia.
Będą pokazywani młodzi artyści. W tym roku preferujemy środowisko wrocławskie.
W przyszłym będzie pokazywana Warszawa i tam znajdzie się dwóch młodych artystów, którzy w malarstwie zrobili wyłom, coś bardzo interesującego. W dalszych latach będzie Poznań, Kraków.
Czego według Pana szukają w sztuce młodzi artyści?
Kiedyś interesowali się sztuką pop i tutaj jakby ta transmisja była dla nich najlepsza. W tej chwili młodzi, okazuje się, chcą być bardzo przyzwoici i szczerzy. To chyba jest najciekawsze zjawisko. W ogóle odchodzą od popowych trendów, które jakby cały czas istniały po Warholu.
Z początkiem lat osiemdziesiątych stworzył Pan koncepcję "Filmów czytanych". Może Pan przybliżyć tę ideę?
W filmach strukturalnych niczego nowego znaleźć nie mogłem, dlatego poszukiwałem. Chciałem zaprzeczyć całej strukturze, że jest ten widz, projektor, taśma filmowa, ekran.
I my oczywiście siedzimy i w czasie teraźniejszym odbieramy projekcję. Natomiast ja kręcąc film, kamera była obrócona o 90 stopni, np. kręciłem Mona Lizę, byłaby bokiem wyświetlana, ponieważ nagrywana była bokiem. Pociąłem film na paski i można było ją czytać jak książkę, jak litery, zdania. Narracja była zależna od oglądającego. Coś na wzór artysty, który robi fotografie bez aparatu. On pojawi się w Gorzowie, pokażemy jego prace.
Przy dobie Internetu i przy najnowocześniejszych środkach wyrazu Pana koncepcja "Filmów czytanych" może ulec destrukcji, albo może pojawi się jakieś nowe zjawisko?
W Internecie jest duża dowolność i przypadkowość. Chyba, że portale bardzo hermetyczne, dobrze zabezpieczone mają cel. Natomiast jeśli internauci zaczną wszyscy dokładać, to zawsze może wyjść z tego jakaś katastrofa. Szczerze, tak naprawdę artyści jeszcze do końca nie wiedzą, co z tym Internetem można zrobić. Tak jak z holografią, teraz nie znamy, nie słyszymy twórców, którzy się tym zajmowali, a taki był krzyk, kiedy to wynaleźli.
W Gorzowie jest taka mentalność, że wystawiane są prace ludzi z jakimś dorobkiem artystycznym i przede wszystkim z dyplomami uczelni artystycznych. Młody twórca, który ma coś do pokazania, jest ograniczany
w tej przestrzeni wystawowej. Jak się Pan na to zapatruje?
To jest jednak jakaś gwarancja, że reprezentuje jakiś określony poziom. Jednak ja tego nie wykluczam. Na przykład w Radzie Artystycznej przyjęliśmy młodego twórcę, chłopaka 20-letniego, który nie kończył żadnej uczelni artystycznej, a chcemy w Gorzowie wydać jego książkę. Jest to geniusz rysunku. Fantastyczny człowiek, który jeździ na wózku inwalidzkim. No i myślę, że z panią dyrektor będziemy rozmawiali, aby go wypromować.
Czyli u Pana będzie miejsce do tego typu działań. Promowania nieznanych twórców?
U mnie będzie to otwarte.
Wprowadza Pan nową jakość Gorzowie jeśli chodzi o pokazywanie sztuki najnowszej.
Przede wszystkim musi być dobra jakościowo. Oczywiście będę cały czas poszukiwał artystów, którzy przedstawiają nowe rozwiązania formalne czy ideowe. Ale będę też starał się pokazywać dobrą sztukę i także nawiązującą do tradycji.
(rozmawiał: Robert Sławiński)