Spotkanie z poezją w Corto Cafee' W poniedziałek, 23 stycznia o godzinie 17.00 w kawiarni Corto Cafee' kolejne poetyczne spotkanie. Tym razem przedstawione zostaną wiersze z tomiku pt. "Bidul" gorzowskiej poetki Marii Borcz.
Teksty czytała będzie, podobnie jak podczas poprzednich spotkań, aktorka Teatru im. Juliusza Osterwy w Gorzowie Wlkp. - Adrianna Góralska. Spotkanie poprowadzi, rozmawiać z Marią Borcz będzie poetka, recenzentka, felietonistka Beata Patrycja Klary. Być może swoją muzyką ubarwi spotkanie niżej podpisany.
Maria Borcz, z domu Szembek urodziła się w Wał-Rudzie. Od 1950 roku mieszka w Gorzowie Wlkp. To co pisze, publikuje na łamach wielu czasopism oraz w antologiach. Teksty Jej piosenek z muzyką Marka Pietruchy znalazły się w repertuarze chóru Nad Niemnem z Grodna. Wydała zbiory wierszy: "Tęczowa zabawa" (2007), "Najeżona oczywistość" (2009) i "Gałązka jaśminu" (2010).

A oto co pisze jeden z czołowych polskich krytyków literackich, Leszek Żuliński o tekstach "Bidula":
W samo serce!
Kiedy czytałem maszynopis tych wierszy, przypomniałem sobie, że mój przyjaciel Andrzej Lenartowski, znany kielecki poeta i prozaik, napisał przed laty sztukę pt. Bidul, która miała premierę w Teatrze Telewizji w 1986 roku. Oczywiście rzecz działa się w domu opieki dla dzieci. Wspominam o tym nie dlatego, bym widział podobieństwa literackie między oboma utworami, lecz by podkreślić, że tematyka tego zbioru wierszy jest "wrażliwa i drażliwa", dotykająca istotnego problemu, który od zawsze pozostaje aktualny i bolesny.
Nie znam drugiego tomiku, który aż tak bardzo pochylałby się nad losem sierot i innych młodych ludzi wyrzuconych poza nawias rodziny, w dużej mierze i społeczeństwa. Chyba tylko jeszcze poetka Krystyna Woźniak "uprawia" obecnie ten temat. Ale Maria Borcz stworzyła cały zwarty cykl - dramatyczny, przejmujący, czuły, napisany z wnikliwą znajomością problemu i empatią, która nas ujmuje i zdobywa.
Te wiersze to w zasadzie epigramaty - krótkie, zwięzłe, pozbawione jakichkolwiek ozdobników i wystylizowanej ekspresji. Zaryzykowałbym twierdzenie, że Maria Borcz "pisze behaviorem", tzn. opisuje lub kreuje fakty, unikając emocjonalnych komentarzy i jakichkolwiek "didaskaliów odautorskich", w których zaczynałaby dominować literacka stylizacja tej smutnej rzeczywistości. Doskonałość tych wierszy tkwi w realnej sytuacji życiowej ich bohaterów i przekonującym psychologizmie ich "kondycji egzystencjalnej", godnej ubolewania i dotykającej naszą wrażliwość.
Każdy wiersz - to osobny przypadek tego samego losu. Są to portrety wychowanków bidula - najpierw tych najmłodszych, potem już dorosłych, którzy po opuszczeniu domu opieki i wkroczeniu w samodzielne życie nadal nie mogą sobie poradzić z niezabliźnionymi ranami i poranioną osobowością, jaką w losowym dziedzictwie będą dźwigali aż do końca. Najbardziej poruszający jest tu zew miłości - dobra, którego najbardziej brakowało, brakuje i brakować będzie.
Poczucie bezdomności, alienacja, dysharmonia emocjonalna, czasami agresja - to jakby geny, które ci bohaterowie wynieśli z własnej bezdomności. Bywa, że emanują one pięknymi odruchami i reakcjami, ale na ogół cały ten balast wyrzuca bohaterów poetki poza normę społeczną, wystawia ich przeciw światu, a świat przeciw nim. Dezintegracja pozytywna, o której tak pięknie pisał prof. Kazimierz Dąbrowski, nie wyłania się z tych losów; raczej przeklęte piętno bidula roztacza dach nad nimi.
Myślę, że w większości przypadków najlepszy reportaż dziennikarski nie jest w stanie oddać tego, czym emanuje ten tomik. Toteż czytałem go z rosnącym napięciem - jako dokument mądrej wiedzy, jako doskonałą kreację wczuwania się w niuanse ludzkiego nieszczęścia i jako fotografię tych biednych "trędowatych", o których rzadko, zbyt rzadko myślimy i których za mało kochamy, tym samym nie umiejąc im pomóc.
A na marginesie tego wszystkiego: to po prostu dobra poezja, trafiająca w samo serce!
Z. Marek Piechocki
23-01-2012
/ zapowiedzi na ten miesiąc
|