Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce. Zrozumiałem.
Gorzów Wielkopolski

Lubuskie warte zachodu
 
 
 
 
Logowanie
 
 
 

nie jesteś zarejestrowany?
wpisz proponowany login i hasło, a przejdziesz do dalszej części formularza..
Zapowiedzi

Rysunki Zdzisława Beksińskiego

Miejski Ośrodek Sztuki zaprasza do Galerii BWA, gdzie od 25 kwietnia 2009 r. prezentowana jest wystawa "Rysunki Zdzisława Beksińskiego" z kolekcji Anny i Piotra Dmochowskich. Ekspozycja czynna do 24 maja br.

Zdzisław Beksiński
1929 - 2005

Fotograf, rzeźbiarz, malarz, rysownik

Urodził się 24 lutego 1929 r. w Sanoku. W 1947 r. po ukończeniu sanockiego gimnazjum 
i liceum rozpoczął studia na Wydziale Architektury Politechniki Krakowskiej. Po ich ukończeniu w 1952 r., zobowiązany ówczesnymi przepisami o nakazie pracy, mieszkał 
w Krakowie, a także w Rzeszowie, by w 1955 r. powrócić wraz z żoną do Sanoka. 

Rozpoczął swą twórczość jako fotografik, prezentując w 1958 r. znakomite prace na kilku wystawach w Warszawie, Gliwicach i Poznaniu. Jednak to twórczość rysunkowa 
i malarska, a także częściowo rzeźbiarska przyniosła mu pierwsze sukcesy. W 1964 r. 
w Starej Pomarańczarni w Warszawie Janusz Bogucki zorganizował wystawę artysty, która okazała się pierwszym poważniejszym sukcesem. Wystawa przygotowana przez Boguckiego w roku 1972 prezentowała obrazy nowego nurtu, który po latach został przez artystę nazwany "okresem fantastycznym", a trwał w biografii twórczej Beksińskiego do lat 80. Latem 1977 roku, po decyzji władz Sanoka o rozbiórce rodzinnego domu Beksińskich, twórca wraz z żoną i synem przeniósł się do Warszawy. W 1997 r. zaczął tworzyć komputerowo fotomontaże. 

Zginął tragicznie w lutym 2005 roku.

Artysta kontrowersyjny, którego krytyka ceni za dawne prace awangardowe (fotografie, rysunki, rzeźby i reliefy), a publiczność za malarstwo fantastyczne, jak również za fotomontaże i rysunki sporządzane z pomocą komputera. 

Zdzisław Beksiński – rysunki

Wystawa gromadzi przede wszystkim rysunki z początku twórczości artysty z lat 50-tych oraz prace z lat 60-tych i 70-tych.

Rysunki są "unaocznieniem", "zmaterializowaniem" w technikach artystycznych obrazów zaczerpniętych z podświadomości artysty, będących zarazem symbolami stanów duchowych współczesnego człowieka.

W rysunkach, obok motywów kosmologicznych i fantastycznych, dominują motywy erotyczne. W liście do Piotra Dmochowskiego w 2001 r. Beksiński pisał:
"(…) Wszyscy mamy wbudowany ten sam mechanizm popędu płciowego, ale wyobraźnia seksualna jest już indywidualną cechą, podobnie jak styl malarski. Podejrzewam, że nie istnieje "norma", a jedynie dostosowanie się do wymogów określonej kultury."

Ponure introwertyczne wizje Beksińskiego wyrażają jego lęki, osobiste przeżycia -
- wewnętrzne demony, które posiada każdy z nas, a które każda kultura zawiera  
w mitach i symbolach.

Drastyczność niektórych przedstawień dowodzi swobody artystycznej twórcy, który nie pozwolił się ograniczyć żadnymi barierami, ani estetycznymi, ani zwyczajowymi.

Rysunki Beksińskiego nie podlegają klarownym interpretacjom, zresztą sam artysta unikał przypisywania jego dziełom jakichkolwiek znaczeń. Odbiorca może sam zanurzyć się 
w jego wizjach, odkrywając piękno pod warstwą brzydoty.

Artysta stosował różne techniki: rysunek ołówkiem, piórem, kredką, węglem - monotypie, heliografie, pojawiła się też cała skala poszukiwań formalnych. 

Beksiński jest bowiem rysownikiem absolutnie genialnym i każdy gatunek rysowania spośród przezeń uprawianych to klasa mistrzowska sama dla siebie.

Piotr Dmochowski:

Dziś chcę pokazać rysunki Beksińskiego, głównie z okresu młodości. Bo później rysował 
już niewiele, choć pod koniec życia wrócił częściowo do tej techniki, woląc jednak, prócz malarstwa, którego nie porzucił nigdy, grafikę komputerową lub fotomontaże.

W rysunkach, szczególnie tych które były stworzone po 1964 roku, dominuje motyw sadomasochistyczny.

Zamiast samemu wyjaśniać widzowi, skąd się on tam wziął, zacytuję fragmenty dwóch listów, które Beksiński napisał do mnie kilka lat temu (całość naszej korespondencji jest obecnie przygotowywana do druku). Na swój zwykły, ironiczny i kpiarski sposób, ale jak zawsze z dużą dozą refleksji i introspekcji wyjaśnia on tam swoje inklinacje seksualne 
i odkrycie, jakie na ich temat poczynił będąc już dorosłym człowiekiem.

Podkreślam, że ten człowiek nigdy, przez pięćdziesiąt lat małżeństwa nawet nie zdradził swej żony, a cóż mówić o jakiejkolwiek próbie zrealizowania swych marzeń seksualnych (zresztą niemożliwej, bo łączyłaby się ze śmiercią). Za to jego przebogata wyobraźnia pozwalała mu na ich wysublimowane wyładowywanie w sztuce.

To, co tępi krytycy w stylu Jarockiej i innych podobnych bałwanów, przypisują jego chęci "epatowania widza tanim horrorem", w dużej mierze pochodzi z tego rozdziału jego życia wewnętrznego. 

List 1.
(…)
Ja swoje prawdziwe upodobania odkryłem gdy miałem około 35 lat. Odkryłem nagle 
w trakcie narysowania jednego z seryjnych rysunków, oświeciło mnie światło jak św. Pawła. Dostałem w łeb jak pałką. Przez co najmniej dwa tygodnie chodziłem po świecie jak ogłuszony z jedną i tylko jedną myślą: "a więc O TO chodzi!" Potem oczywiście oswoiłem się i wszystko wróciło do jakiej takiej równowagi. Ale SKĄD to do mnie przyszło? Gdzie się tym zaraziłem? Przedtem uważałem, że mam skłonności sadystyczne i nawet marzyłem sobie o tym, by kogoś zgwałcić ale wiedziałem, że tego nigdy nie zrobię, bo pogardzam przemocą, jestem człowiekiem kulturalnym i "takich rzeczy się nie robi". Nawet Tomek [syn artysty - przyp. Dmochowski] nigdy nie oberwał ode mnie, bo bałem się, że jestem sadystą i mógłbym się rozsmakować w biciu dziecka. I tu nagle ten jeden moment udowodnił mi, że było całkiem na odwrót, że od dzieciństwa ukrywałem przed sobą samym to czego naprawdę bym pragnął, więc SKĄD mi się to coś wzięło? Ani matka mnie nie maltretowała, ani siostry starszej nie miałem, potem w życiu kobietom zawsze bardziej zależało na mnie niż mnie na nich. Nigdy w życiu nie kochałem się nieszczęśliwie. Skąd więc się to bierze? Jedynym wytłumaczeniem, które przychodzi mi do głowy, mógłby być fakt urodzenia się martwym, bo podobno udusiłem się w trakcie porodu. Czyżby to było to? (…)

Dlaczego rzecz przed sobą ukrywałem, to łatwiej mi jest zrozumieć. Wynikało to 
z pewnych zasad mego wychowania, w których nie wolno było okazać się słabszym. Być słabszym od kobiety, to był już nieomal znak hańby. Pragnienie bycia słabszym 
i maltretowanym oraz zabitym przez silniejszą kobietę, tak aby moja agonia sprawiała jej seksualną przyjemność, musiało więc zostać i zostało zepchnięte w podświadomość. Po tym olśnieniu które miałem na początku lat sześćdziesiątych, zacząłem sądzić, że psychoanaliza Freuda nie była aż tak głupia jak się sądziło: zepchnięcie i moment olśnienia, faktycznie mają miejsce. Gdyby przyczyna leżała we wspomnieniach z momentu urodzin, to miałyby one charakter idealnego negatywu zaistniałej wtedy sytuacji, a więc też charakter quasi kompensacyjny jak u wspomnianych Japończyków. Ale to jak widać potrzeba i doznanie o wiele bardziej powszechne niż do tej pory sądziłem. Samych porno modelek lub prostytutek wyuczonych zawodu (jak dusić do imentu, a nie zadusić naprawdę) w jednej tylko stronie poświęconej temu odchyleniu jest około 120.
(…)

Wszyscy mamy wbudowany ten sam mechanizm popędu płciowego ale wyobraźnia seksualna jest już indywidualną cechą podobnie jak styl malarski. Podejrzewam, że nie istnieje 'norma", a jedynie dostosowanie się do wymogów określonej kultury. Czy kto chce czy nie chce, to wymogi te jak na razie ustaliło na naszym terenie chrześcijaństwo, dopuszczając w celu urozmaicenia ludziom życia tzw. "pozycje" ale bezlitośnie eliminując wszystko inne od stosunków z innymi ssakami, z członkami rodziny, z dziećmi et c, po homoseksualizm, masturbację, koprofagię i tak dalej. Gotów jestem się założyć, że każdy ma ukryte potrzeby, tylko straszliwie się wstydzi ich ujawnienia, bo grozi to anatemą, wyłamaniem się z szeregu oraz ośmieszeniem. Te potrzeby są czasami śmieszne nawet dla ich posiadacza, bo narodziły się w okresie dojrzewania hormonów jako wypadkowa opowiadań kolegów głupich książek (oraz tego co się z nich zrozumiało), no bo mając lat 10 czy 12, nie jest się jeszcze krytycznym i wyrobionym, tak więc te wyobrażenia literacko są INFANTYLNE i zostają takimi już na resztę życia.
(…)

Zdzisław.

Warszawa, Sobota, 21 października 2000

List 2.
***
(…)
Jeśli natomiast idzie ściśle o moją wyobraźnię seksualną, to z racji swej istoty jest ona skazana wyłącznie na proces myślowy: nie chciałbym jeszcze zemrzeć, nawet gdyby mi to miała załatwić osobiście Alicja Silverston. Mam odrazę do woni, a szczególnie gówna, ale to co sobie wyobrażam i co mnie niesłychanie angażuję jest bezwonne i dzieje się w jakiejś urojonej metarzeczywistości. Potrzebą wewnętrzną jest chęć bycia poniżonym, maltretowanym i zamordowanym ale osobiście i na jawie wcale za tym nie przepadam. Poza tym bardzo mocne poczucie komizmu i obawa śmieszności, nie pozwoliłyby mi na zrealizowanie moich marzeń. (…) 

Cóż można poradzić komuś kto myśli, że wszystko jest dla wszystkich. Chyba już to pisałem: popęd mamy wszyscy ten sam ale wyobraźnia seksualna, a popęd to dwie rozmaite rzeczy. Podejrzewam, że u kobiet jest to jeszcze silniejsze. No ale ja mam sporo damskich hormonów, tak więc jak sądzę temu zawdzięczam przerost wyobraźni nad możliwością realizacji. Podobnie jak Ty wierzysz w świetlaną przyszłość poznania intelektualnego, ja jestem pewien, że rzeczywistość wirtualna, nie dająca się odróżnić od rzeczywistości w jakiej żyjemy (na którą już się niestety nie doczekam), załatwi te sprawy w 100%. Oto zamawiam sobie przez komputer z katalogu jakąś Lisę Boyle czy inną sławną modelkę, programuję dla jej (w menu "preferencje") silne skłonności sadystyczne, na wszelki wypadek obniżam jej wiek do 18 lat i wydłużam jej nogi o 10 cm oraz aby czuć się wobec niej śmieciem, programuję by miała 6 doktoratów i tytuł profesora zwyczajnego MIT, siłę Gołoty oraz czarny pas karate, poczym klikam w "zastosuj", dzwoni dzwonek do drzwi i gdy otwieram stoi tam goła 18 letnia profesor zwyczajna MIT z pięcioma tytułami doktorskimi, daję mi kopa w brzuch, powala na ziemię, pęta, knebluję i potem przez dwie godziny, siedząc mi na głowie dusi na rozmaite sposoby, łamiąc mi dodatkowo ręce i nogi, wyłamując palce i wyrywając paznokcie, doznając co chwila orgazmu, wreszcie umieram 
w konwulsjach i budzę się odprężony, a na monitorze w takt relaksującej muzyki, pojawia się łagodnie pulsujący różowy napis informujący, że usługa kosztowała 1.500 zł. Boże, toż to mniej niż jeden rysunek! Jeśli nie będę się lenił i przysiądę wieczorem fałdów, to mogę sobie zafundować taką atrakcję codziennie. Jutro zatem zawita w me progi „podrasowana programowo Brittney Spears i po dwugodzinnych torturach, przywiązawszy mi głowę do zlewu, poderżnie mi gardło rzeźnickim nożem i w agonii będę obserwować jak krew cieknie do zlewu. Już z góry się cieszę. Jest na co oczekiwać. Życie stało się piękne! 

No tak ale czas wracać do siermiężnej rzeczywistości i opędzania się paniom, które chciały by mnie posiąść ale na nieco innych i mniej mi odpowiadających zasadach. Każdy ma swoje preferencje i swoje marzenia, oraz co ważniejsze ma do nich takie same prawo jak ja do moich. Pięknie pozdrawiam 

Zdzisław.

Warszawa, Sobota, 28 października 2000


www.dmochowskigallery.net



25-04-2009
/ zapowiedzi na ten miesiąc
 
Komentarze


brak komentarzy

zaloguj się aby móc komentować ten artykuł..

Kalendarz imprez
Sfinansowano w ramach Kontraktu dla województwa lubuskiego na rok 2004

Copyright © 2004-2024. Designed by studioPLANET.pl. Hosting magar.pl